"Represje karne wobec osób duchownych i konsekrowanych w PRL w latach 1945-1989" - to temat konferencji, jaka odbywa się w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Skala represji wobec duchownych była rozległa, z zabójstwami włącznie - przypomniał historyk dr Jan Żaryn.
Żaryn opisał strukturę organizacyjną, rodzaje represji i metody działania komunistycznych służb zajmujących się Kościołem. Wśród szykan były próby skompromitowania biskupów i księży w opinii społecznej przez publiczne oskarżenia, ale także odmowy wydania paszportu, zabieranie kleryków do wojska. Formą stosowaną najczęściej była stała inwigilacja. Zdaniem historyka można dziś stwierdzić, że w sposób trwały i bez przerw inwigilacja osób związanych z szeroko pojętym stanem duchowieństwa trwała od marca 1949 r. Księżom i klerykom zakładano teczki ewidencyjno-obserwacyjne, wydając specjalne instrukcje dla funkcjonariuszy. W oparciu o te instrukcje można było podejmować dalsze kroki, a w konsekwencji uznać, że każdy kapłan może potencjalnie być wrogiem, więźniem, tajnym współpracownikiem bądź kandydatem do współpracy. Na podstawie specjalnych instrukcji funkcjonariusze działający w odpowiednich wydziałach kwalifikowali duchownych do poszczególnych grup. Do współpracy starano się zmusić przede wszystkim księży pracujących w kuriach oraz osoby zajmujące węzłowe miejsca w strukturze kościelnej - proboszczów i dziekanów. W tym celu stosowano szereg metod, m.in. rozmowy ostrzegawcze. Wobec tego rodzaju działań także strona kościelna wydawała wewnętrzne instrukcje dla księży, pouczające ich jak zachować się wobec wezwania na rozmowę. Prelegent przyznał, że przymuszenie do współpracy często było skuteczne. Podkreślił przy tym, że badania nad działalnością służb bezpieczeństwa wobec duchownych są jeszcze w powijakach i wymagają pracy. Prokurator Andrzej Witkowski z Instytutu Pamięci Narodowej zauważył, że bezpośrednia walka z Kościołem nie rozpoczęła się od razu po objęciu przez komunistów władzy, a dopiero od 1949 r. Duchowieństwo zaliczono wówczas do klasy wyzyskiwaczy, których trzeba unieszkodliwić. Witkowski wyjaśnił, dlaczego duchowieństwa nie zlikwidowano w podobny sposób jak w przypadku polskich oficerów wymordowanych w Katyniu. - Władza musiała dbać o swój wizerunek, dlatego szukała dla swoich działań odpowiedniej legitymizacji - stwierdził prokurator. Najlepszym sposobem legitymizacji stał się sąd, uzasadniający bezprawie i pozwalający na ukrycie rzeczywistych intencji władz. Dlatego podjęto działania zmierzające do przekształcenia "w duchu rewolucyjnym" zastanego systemu prawnego. Mówca wyjaśniał kolejne etapy tego procesu, od usunięcia konstytucyjnej zasady podziału władzy do wprowadzenia odpowiednich aktów normatywnych, które miały usprawnić pracę sądów. Ograniczono m.in. działalność sądów powszechnych na rzecz sądów wojskowych, którym podlegały osoby cywilne, utworzono Najwyższy Trybunał Narodowy do karania zdrady kraju oraz sądy obywatelskie. Uchwalono dekret o wyjątkowym dopuszczaniu do obejmowania funkcji prawniczych bez potrzeby ukończenia studiów uniwersyteckich, złożenia egzaminów i odbycia praktyki. Ograniczano bezstronność sędziów przez uchylenie zakazu przynależności do partii. - Tak przygotowany aparat sądowy był gotowy na podjęcie walki z Kościołem - podsumował mówca, podając konkretne przykłady wyroków, które zapadały w sprawach duchowieństwa różnej rangi, wśród nich kary śmierci, dożywocia i pozbawienia praw. Konferencję zorganizowała Katedra Prawa Karnego KUL.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.