Przyjęcie paktu fiskalnego daje nam miejsce przy stole decyzyjnym - przekonywali w Sejmie posłowie PO, RP i SLD. Nie ma uzasadnienia dla przyjęcia paktu; wchodzimy tam jako "ubogi krewny" - oponowały posłanki PiS i SP. Poseł PSL postulował uczciwą kampanię w tej sprawie.
Sejm we wtorek debatował nad informacją premiera na temat nowego budżetu UE oraz nad ratyfikacją paktu fiskalnego. W debacie indywidualnej Dariusz Rosati (PO) podkreślał, że od 1992 r. (czyli od traktatu z Maastricht wprowadzającego euro) postępuje proces podziału UE na strefę euro i resztę, na który Polska nie ma żadnego wpływu. "Strefa zacieśnia i pogłębia wewnętrzną współpracę, powstaje twarde jądro" - mówił Rosati, dodając, że ten podział nie jest korzystny dla UE i dla Polski, ale jest faktem i to nieodwracalnym.
Według niego strategicznym wyborem naszego kraju jest więc podjęcie debaty, czy uczestniczyć w tej integracji czy dobrowolnie skazać się na marginalizację w Europie. "Powinniśmy troszczyć się, aby być w tym procesie decyzyjnym. Przyjmując pakt fiskalny, nie ponosimy żadnych nowych zobowiązań, a zyskujemy ten wpływ. Czyli coś za nic. Uzyskujemy miejsce przy stole decyzyjnym, to jest wielkie osiągnięcie" - podkreślił Rosati.
Argumentował, że ściślejsza integracja narzuca też szerszy zakres pomocy wzajemnej, ale większa solidarność wewnątrz grupy powoduje nieuchronnie mniejszą w stosunku do państw poza nią. "W sprawie solidarności traktaty niczego nie gwarantują: ani kwot, ani zasad (...) Zasady się określa w drodze negocjacji. Solidarność oparta o wspólne interesy jest znacznie mocniejsza" - mówił Rosati.
Także Adam Kępiński z Ruchu Palikota ocenił, że Polska nie może sobie pozwolić na wyrzucenie na margines Europy. "Tylko w zwartej formacji możemy czuć się bezpieczni" - oświadczył, deklarując poparcie dla paktu.
Tadeusz Iwiński z SLD ocenił, że rząd powinien "wytyczyć" ścieżkę, wiodącą do przyjęcia euro, które - według niego - nie nastąpi wcześniej niż w 2019 r.
Przeciwne stanowisko zajęła Beata Szydło (PiS). Stwierdziła, że sytuacja w strefie euro nie jest problemem Polski. "To nie Polska jest tym krajem, który musi mieć nad sobą ten bat przestrzegania zasad, które strefa euro próbuje sama sobie narzucić" - mówiła, dodając, że pakt nie daje gwarancji rozwiązania polskich problemów, np. bezrobocia. Jej zdaniem przystąpienie do paktu spowoduje "dobrowolne przyjęcie na siebie takich rozwiązań, które będą przeciwko polskiej gospodarce i będą ograniczać nasz rozwój".
"W tej chwili trudno jest znaleźć uzasadnienie (do ratyfikacji paktu - PAP) chyba, że chodzi o to, co państwo mówicie między wierszami, czego jeszcze nie chcecie powiedzieć wprost (...), czyli na siłę wepchnięcie polskiej gospodarki do strefy euro. To w tej chwili byłoby dla strefy euro korzystne, gdybyśmy się tam znaleźli" - mówiła Szydło.
Podobną opinię wyraziła Marzena Wróbel z Solidarnej Polski. Według niej nasz kraj wchodzi do paktu jako "ubogi krewny", co jest niedopuszczalne. "Suwerenność kształtowania budżetu to najważniejszy atrybut suwerenności państwa. Rządzący założyli, że tej suwerenności pozbędziemy się zwykłą większością głosów. To brak szacunku dla własnego kraju i konstytucji" - mówiła.
Franciszek Stefaniuk z PSL zwracał natomiast uwagę, że potrzebna jest debata i uczciwa kampania informacyjna na temat paktu i szerzej przyjęcia euro, z bilansem strat i zysków. Jego zdaniem dotychczas rząd nie mówił, na czym polega nieprzygotowanie Polski do przyjęcia euro. "Nie możemy posługiwać się ogólnikami, trzeba informować uczciwie, na czym ma to polegać, bo ludzie rzeczywiście się boją" - wskazał Stefaniuk.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.