Na wspólnej konferencji szefów MSZ Syrii i Iranu irański minister Ali Akbar Salehi oświadczył, że syryjski prezydent Baszar el-Asad pozostanie prawowitym szefem państwa do wyborów w 2014 r. Przedstawiciel Syrii skrytykował zapowiedź pomocy USA dla rebeliantów.
Salehi, który w sobotę w Teheranie spotkał się z syryjskim ministrem spraw zagranicznych Walidem al-Mualimem, poparł także deklarację reżimu w Damaszku o gotowości podjęcia dialogu z opozycją. Irański minister oświadczył jednocześnie, że obecnie Asad "nie ma innego wyboru" niż kontynuowanie walki z rebelią w swoim kraju. Iran jest jednym ze sprzymierzeńców syryjskich władz.
W tym tygodniu Mualim w czasie rozmów z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem zapewnił o gotowości podjęcia dialogu z "każdym, kto tego chce" - nawet "tymi z bronią w ręku". Agencja AP zastrzegała, że nie jest jasne, czy Damaszek jest gotów do negocjacji z rebeliantami przed złożeniem przez nich broni.
Na tej samej konferencji w sobotę Mualim potępił zapowiedź Stanów Zjednoczonych o dostarczeniu pomocy rebeliantom walczącym z reżimem Asada. Zarzucił USA stosowanie podwójnych standardów. "Nie rozumiem, jak Stany Zjednoczone mogą wspierać ugrupowania, które zabijają Syryjczyków. To nic innego jak polityka podwójnych standardów: ktoś, kto dąży do rozwiązania politycznego, nie karze Syryjczyków" - powiedział.
Mualim przestrzegł przed jakąkolwiek zagraniczną ingerencją w Syrii, podkreślając, że "czerwoną linię" stanowi suwerenność jego kraju. Dodał, że sami Syryjczycy w wyborach mających się odbyć w przyszłym roku, zdecydują, kto będzie ich kolejnym prezydentem.
Także syryjski dziennik rządowy "Al-Sawra" komentuje, że dostarczenie syryjskim siłom opozycyjnym pomocy finansowej i medycznej jest równoznaczne ze wspieraniem przez administrację prezydenta Baracka Obamy terroryzmu w Syrii i może zaszkodzić amerykańskim interesom na Bliskim Wschodzie.
Dziennik zarzucił USA prowadzenie "polityki kłamstw". "Amerykańskie obietnice pomocy wojskowej i logistycznej dla gangów terrorystów stanowią wyraźne zaproszenie do nasilenia aktów przemocy, zabójstw i destrukcji" - pisze gazeta. Dodaje, że "gangi terrorystów" otrzymują szkolenie wojskowe w krajach sąsiednich, "zwłaszcza w obozach" tureckiego premiera Recepa Tayyipa Erdogana.
W czwartek amerykański sekretarz stanu John Kerry zapowiedział, że USA po raz pierwszy od wybuchu konfliktu niemal dwa lata temu dostarczą rebeliantom bezpośrednio żywność i artykuły medyczne. Pomoc nie obejmuje jednak dostaw broni, o którą do społeczności międzynarodowej apelują rebelianci.
"Nie chcemy żywności i bandaży, potrzebujemy broni!" - oświadczył w piątek generał Salim Idris, szef sztabu opozycyjnej Wolnej Armii Syryjskiej.
Kerry zobowiązał się również do przekazania syryjskiej opozycji politycznej dodatkowych 60 milionów dolarów pomocy.
Według ONZ w konflikcie od marca 2011 roku zginęło w Syrii ok. 70 tys. ludzi.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.