Coraz głośniejsza jest w Polsce dyskusja na temat postulatów środowisk gejów i lesbijek, problemu tolerancji wobec mniejszości i jej granic, czy praw i przywilejów dla ludzi o orientacji homoseksualnej.
Tymczasem socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Krzysztof Koseła zwraca uwagę, że aby jakieś zachowanie zostało uznane w społeczeństwie za normę musi spełniać trzy kryteria: być powszechne, naturalne i akceptowane społecznie, a więc zgodne z uznawanymi wartościami. Jak podkreśla, stosunki homoseksualne żadnego z tych kryteriów nie spełniają. Środowiska gejowskie próbują przekonać społeczeństwo, że osoby homoseksualne stanowią od 5 do 12 proc. polskiego społeczeństwa, co oznaczałoby, że jest ich w naszym kraju od 2 do 4 mln. Takie dane można znaleźć w ulotkach Stowarzyszenia Lambda czy na gejowskich stronach internetowych. Szymon Niemiec twierdził, że jest ich nawet od 7 do 12 proc. Tymczasem wszystkie badania przeprowadzone przez naukowców w różnych krajach świata szacują liczbę osób o orientacji homoseksualnej na 2 do 3 proc. Takie wyniki uzyskali znani badacze seksualności człowieka w USA, William Masters i Virgina Johnson. Podobne dane przynoszą polskie badania. Znany ze wspierania środowisk gejowskich, prof. Zbigniew Lew Starowicz powiedział KAI, że osoby o orientacji homoseksualnej stanowią w Polsce 2-3 proc. Dane uzyskał w wyniku badań, które przeprowadzał na reprezentatywnej próbie Polaków w 2002 r. Zwrócił przy tym uwagę, że grupa ta jest wewnętrznie zróżnicowana, są w niej nie tylko osoby aktywne homoseksualnie, ale także biseksualiści, czy osoby pragnące zmienić orientację na heteroseksualną. Drugim kryterium normy jest występowanie w naturze. Nikogo nie trzeba przekonywać, że budowa człowieka nie jest przystosowana do aktów homoseksualnych. Akty te nie zapewniają prokreacji. Również wśród zwierząt homoseksualizm jako trwała orientacja nie występuje, akty homoseksualne zdarzają się np. gdy w okresie godowym nie ma samic, nie są one jednak trwałe. Homoseksualność nie spełnia również trzeciego kryterium, którym jest akceptacja społeczna. Z badań Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadzonych w 2001 r. wynika, że 88 proc. Polaków uważa, iż homoseksualizm jest odstępstwem od normy, 69 proc. jest przeciwko uznaniu związków homoseksualnych za małżeństwo, a 84 proc. nie zgadza się na adopcję dzieci przez takie związki. Środowiska gejowskie zdają sobie sprawę, że spełnienie dwóch pierwszych kryteriów normy - powszechności i naturalności jest praktycznie niemożliwe, dlatego skupiają się na zmianie stopnia akceptacji społecznej, a więc zmianie nastawienia Polaków. Szymon Niemiec mówi wprost: - Norma społeczna nie jest dana raz na zawsze, to pojęcie względne, normy zmieniają się w miarę edukacji społecznej, ulegają modyfikacją. Dlatego jednym z naszych celów jest edukacja społeczeństwa, której celem jest zmiana nastawienia wobec osób homoseksualnych. Gejowska edukacja społeczeństwa Zmianie nastawienia Polaków wobec gejów i lesbijek służą takie akcje podejmowane przez to środowisko jak kampania przeciwko homofobii, parady równości, czy próby zmiany programów i podręczników szkolnych w taki sposób, aby ukazywały zachowania homoseksualne czy związki jednopłciowe jako równorzędne z heteroseksualnymi. W ostatnim czasie wiele emocji wzbudziły parady równości. Jednak wbrew temu co twierdzą ich organizatorzy, protesty przeciwko marszom gejów i lesbijek na ulicach polskich miast nie wynikają z nietolerancji Polaków, lecz są wyrazem odrzucenia publicznego sposobu propagowania swojej orientacji seksualnej. - Publiczne epatowanie swoją seksualnością jest obce naszej kulturze. W Polsce życie płciowe należy do sfery intymnej i nie jest przyjęte, aby się z nim obnosić publicznie - tłumaczy niechęć Polaków wobec parad równości rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.