Powstrzymać prawną patologię

Senatorowie ponownie zajęli się wczoraj projektem ustawy o rejestracji związków między osobami tej samej płci - informuje Nasz Dziennik.

Poważnym błędem jest pomieszanie wyobraźni subiektywnej z obiektywną rzeczywistością. Pewna dziewczyna wyobrażała sobie, że będzie szczęśliwa, kiedy będzie bardzo szczupła. I tak "wyszczuplała", że zmarła. Autorka projektu ustawy próbuje przekonywać, że homoseksualiści będą bardzo szczęśliwi, kiedy będzie im "wolno" prowadzić niemoralne życie. Przecież i teraz robią "to, co chcą". Czy nie mają swego sumienia? Czy koniecznie potrzebują aprobaty państwa, aby poczuć się pełnowartościowymi członkami ludzkiej społeczności? Czy państwo ma im zastąpić głos sumienia? Przecież w ten sposób wyrzekają się własnej autonomii moralnej, własnej suwerenności osobowej, a więc najgłębszej podstawy osobowej wolności, kiedy dopiero za pozwoleniem państwa czynią coś, o czym sami nie są w stanie stwierdzić, czy jest moralnie dopuszczalne. A jeśli państwo, w oparciu o błędną ideologię, utwierdzi ich w różnych przestępstwach i błędach moralnych, to czy będą szczęśliwi? Czy mogą być szczęśliwi, zgadzając się na to, że są tylko bezdusznymi automatami, bez sumienia, bez własnego rozeznania moralnego, jak manekiny poruszane sznurkami, jak pajace kiwające się na rozkaz menedżera, jak automaty do wykonywania wszelkiej brudnej roboty na potrzeby jakiegoś systemu politycznego? Czy mało mieliśmy przykładów takiego odczłowieczenia przez państwo w historii ubiegłego stulecia? Prawo do szczęścia i rola państwa Kiedy zaczęły się tworzyć zręby demokracji, pozytywiści wierzyli, że państwo powinno pomagać społeczeństwu w jego słusznym dążeniu do szczęścia. Od początku jednak istniała poważna dwuznaczność pomiędzy pojęciem szczęścia, które odpowiada naturze człowieka, a tym pojęciem "szczęścia", które jest proporcjonalne do funkcjonalnych i strukturalnych możliwości państwa. Niektórzy uważali, że człowiek może być szczęśliwy tylko dzięki państwu (Hobbes, Hegel) i de facto w ciągu historii przypisywano państwu coraz więcej uprawnień i możliwości "szczęściodajnych", aż do powstania ustrojów, w których człowiek miał obowiązek czuć się "jak w raju", choć umierał z głodu lub kazano mu ginąć pod butem tyrana. Niestety, ten nowoczesny mit, wyrażający się w przekonaniu, że państwo ma obowiązek uszczęśliwiać obywateli, przyczepił się do niektórych ważnych dokumentów demokratycznych, jak na przykład do amerykańskiej Deklaracji Niepodległości czy do pewnych dokumentów ONZ. Na pewno państwo ma obowiązek pomagać społeczeństwu w organizowaniu życia zbiorowego w sposób sprzyjający budowaniu dobra wspólnego, ale to nie pokrywa się z istotą szczęścia. Człowiek ma "prawo do szczęścia", ale realizacja tego prawa leży na linii transcendencji, to jest w dialogu z Bogiem, i nie zawiera się w kompetencji jakiegokolwiek państwa. Jeżeli przyjmie się, że państwo ma obowiązek realizować "prawo do szczęścia", to równocześnie przypisuje się państwu prerogatywy boskie. Niektórym "władcom tego świata" bardzo to odpowiada i utwierdzają ludzi w tym przekonaniu. Równocześnie podstępnie i niezauważalnie modyfikują pojęcie szczęścia w taki sposób, aby uzasadnić przypisywane sobie prerogatywy w tym względzie i zyskać wdzięczność zadowolonego tłumu klientów. Próby takie obserwujemy w działalności komisji ONZ-owskich i w ich instrukcjach, wiernie realizowanych przez posłuszne ciała polityczne w różnych krajach, także w Polsce. Na przykład Komisja Praw Człowieka w dokumencie z 16 lutego 2004 r., powołując się na ustalenia konferencji w Kairze, zawiera następujące sformułowania o charakterze definicji: "Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi w swej godności i prawach". Twierdzenie to jest słuszne jako zasada (norma), ale nie jest prawdziwe jako fakt: ponieważ wielu ludziom zabrania się możliwości urodzenia się lub możliwości rozwoju w warunkach odpowiadających ich godności. Następnie dokument przytacza zasadę, do której przywiązuje wielką wagę: "Każdy ma prawo do tego, by cieszyć się zdrowiem fizycznym i psychicznym (mental) w możliwie najwyższym stopniu. Państwo powinno podjąć wszelkie stosowne środki, zakładając równość mężczyzn i kobiet, aby zapewnić powszechny dostęp do usług zdrowotnych, łącznie z tymi, które odnoszą się do zdrowia reprodukcyjnego, które obejmuje także planowanie rodziny i zdrowie seksualne". Z innych materiałów, o których nieraz już była mowa, wiadomo, że takie pojęcia jak "reprodukcyjne zdrowie" czy "seksualne zdrowie" obejmują w sobie nieskrępowany dostęp do antykoncepcji, sterylizacji i tzw. aborcji, co ma tylko taki związek ze zdrowiem, że angażuje "służbę zdrowia", natomiast istota tego "zdrowia" polega na swobodzie korzystania z przyjemności seksu na wszelki dostępny sposób. W ten sposób "prawo do szczęścia" zostaje zepchnięte na poziom higieniczny (zdrowie), a radowanie się zdrowiem (czyli szczęście) zostaje zredukowane do używania seksu. W takim właśnie kontekście należy odczytać ten wzruszający apel dwóch pań z Senatu o zagwarantowanie "prawa do szczęścia" "pognębionym" homoseksualistom. Niech nas państwo nie uszczęśliwia. Niech tylko nie przeszkadza człowiekowi być w pełni człowiekiem. "Koń jaki jest (w Senacie), każdy widzi". ks. prof. Jerzy Bajda Porozmawiaj o tym na FORUM

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
15°C Piątek
dzień
17°C Piątek
wieczór
14°C Sobota
noc
12°C Sobota
rano
wiecej »