Reklama

Boli jak Pospieszalski

Dużą (chociaż chyba niezamierzoną) reklamę Janowi Pospieszalskiemu i Frondzie robi Trybuna.

Reklama

W obszernym tekście zatytułowanym "Wpatrzeni w Pospieszalskiego" gazeta napisała: Jan Pospieszalski, który za prezesury Jana Dworaka trafił do telewizji publicznej, jest uznanym autorytetem kwartalnika „Fronda. Pismo poświęcone", który skupia środowisko radykalnej prawicy odwołującej się do katolicyzmu. W czasie obchodów 10-lecia „Frondy", w podziemiach warszawskiego klubu Hybrydy, jedną z atrakcji była projekcja filmów z Janem Pospieszalskim w roli głównej. Większość tematów i sposób narracji przypominały telewizyjne wystąpienia w programie „Warto rozmawiać" w TVP 2. Filmy mają podobną strukturę. Zaczynają się od wprowadzenia, które nie pozostawia wątpliwości, że nie będzie to dokument obiektywny. Po nich następuje kilka wypowiedzi młodzieży na dany temat na zasadzie „za i przeciw". Na koniec mówią osoby, które cieszą się, że „wyzwoliły się" z homoseksualizmu, „żałują zabicia swoich nienarodzonych dzieci", ewentualnie „nawróceni" na religię muzycy. Żeby udowodnić, jak bardzo mylą się środowiska wyrażające poparcie dla tolerancji wobec homoseksualistów, Pospieszalski udał się do - jak to ujął - stolicy homoseksualistów - Amsterdamu. W pierwszych sekwencjach komentuje zachowanie matki z córką, które zatrzymują się przy pomniku gejów. Nie słychać, o czym rozmawiają, ale Pospieszalski wyręcza widza: „Córka pyta, czym jest ten homoseksualizm, żeby mu stawiać pomniki? Matka nie wie, co odpowiedzieć". Dalej Pospieszalski posługuje się holenderskimi uczonymi, którzy zapewniają, że jeżeli nie wykryto odpowiedzialnego za inną orientację genu, to chodzi o psychikę. Uczony przekonuje, że chodzi o kompleks niższości. Czynniki, jakie miałyby największy wpływ, to mało męski ojciec i nadmiernie troskliwa i dominująca matka. Pospieszalski przekonuje, że te związki cechuje niestałość: „60 proc. z nich nie przetrwa nawet roku i niektórzy mają po 500 partnerów". „Homoseksualizm to zniewolenie i należy się z niego wyzwolić, ale do tego potrzebna jest odwaga i męstwo" - kończy komentarzem Pospieszalski. W kolejnym filmie przekonuje widzów, że kobiety nie powinny mówić, że ich brzuch należy do nich, a ustawa o zdrowiu reprodukcyjnym dotyczy aborcji. Tym razem, żeby udowodnić swoją tezę, podpiera się serbskim ginekologiem Stojanem Adasewiczem, który wcześniej udzielał się w „Naszym Dzienniku" i Radiu Maryja. Adasewicz na ekranie opowiada, że w czasie przeprowadzania zabiegu wyciągnął szczypcami rączkę, która się ruszyła po kontakcie z jodem. Podobnie było z nóżką. Z obawy wyciągnięcia serca, długo miażdzył płód kleszczami. - Nie udało się. W szczypcach trzymałem serce i patrzyłem, jak coraz wolniej pulsuje - perorował. W filmie pojawia się też polski ginekolog Bolesław Piecha, który mówi o przeprowadzanych zabiegach. - Nie lubiłem tych zabiegów, a te, które przychodziły, nie były dla mnie kobietami. Poczucie winy na wzbudzić pokazanie płodów, które wywozi się z odpadami chemicznymi. Na czarno-białych zdjęciach pojawiają się piece i kominy, co ma wywołać skojarzenie z obozowym krematorium. Na koniec Pospieszalski zapewnia, że wszystkie kobiety, które w tym materiale opowiadały o depresji poporodowej, prosiły, żeby przekazać w ich imieniu innym kobietom: „Aborcja nie jest rozwiązaniem. Zawsze wybierajcie życie".

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
noc
0°C Czwartek
rano
3°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
wiecej »

Reklama