"Liturgia bowiem składa się z części niezmiennej, pochodzącej z ustanowienia Bożego, i z części podlegających zmianom, które z biegiem lat mogą lub nawet powinny być zmienione" - czytamy w konstytucji o liturgii z 1963 r.
Dziś, w świetle obowiązującego prawodawstwa liturgicznego w obrządku rzymsko-katolickim, obok przyjmowania Hostii bezpośrednio do ust, rozpowszechnione jest także udzielanie Komunii na dłonie wiernych.
Historia
Pierwsi chrześcijanie w postawie stojącej otrzymywali Ciało Pańskie na rękę i sami wkładali je do ust. Niekiedy zabierali je także ze sobą do domu dla chorych lub dla siebie, by w razie grożącego im męczeństwa przyjąć wiatyk albo móc każdy dzień rozpocząć od przyjęcia Eucharystii.
Jak przypomina w jednym z artykułów o. Jacek Salij OP, świeccy wierni mieli bardzo duży dostęp do świętej Hostii. Hagiografia przywołuje św. Tarsycjusza, młodego męczennika z III wieku, który nie pozwolił sobie wydrzeć Komunii świętej, którą niósł do uwięzionych współwyznawców. Święty był świeckim młodzieńcem, który pełnił rolę akolity, roznoszącego Komunię chorym czy uwięzionym.
W czasach starożytnych zwyczaj zabierania do domów i przechowywania w nich Eucharystii był, wedle wielu źródeł, dość powszechny. Dzięki temu nie tylko podczas niedzielnej liturgii dostępowano komunii z Bogiem, ale każdy dzień można było rozpocząć od przyjęcia Eucharystii.
Tertulian, kiedy na samym początku III wieku chce zniechęcić współwyznawców do zawierania małżeństw z niewierzącymi, podaje m.in. taki argument: "Twój mąż nie będzie wiedział, czym jest to, co potajemnie spożywasz przed wszelkim innym pokarmem. A jeśli zauważy, że jest to Chleb, będzie sądził, że jest to chleb zwyczajny. Czy ten, kto nie wie, o co tu chodzi, bez niechęci i podejrzeń przyjmie cierpliwie twoją informację, że jest to lekarstwo, a nie żaden chleb".
W V w. św. Ambroży wspomina o następującym wydarzeniu: gdy okręt, na którym znajdował się jego rodzony brat, zaczął tonąć, okazało się, iż ktoś z pasażerów miał przy sobie Komunię św. i podzielił się nią z bratem Ambrożego. Zwyczaj przechowywania świętej Hostii w domach mógł zaniknąć z powodu niedotrzymywania przez wiernych wysokich wymagań moralnych i wymogów bezpieczeństwa dla świętej Eucharystii.
Św. Cyprian w III w. wspomina chrześcijankę, która wzięła udział w obrzędach pogańskich. Kiedy "próbowała otworzyć swymi nieczystymi rękami skrzynię, w której była Komunia, odstraszona została ogniem, jaki się stamtąd wydobywał, i nie ważyła się dotykać".
Przy okazji źródła wspominają też o praktyce przyjmowania Komunii na rękę. W korespondencji z papieżem Sykstusem II, biskup Aleksandrii Dionizy pisze o pewnym chrześcijaninie, którego chrzest był wątpliwy: "Powiedziałem natomiast, że wystarczy mu wieloletnia łączność z Kościołem. Ponieważ słuchał on słów eucharystycznych i razem z wszystkimi odpowiadał: Amen, i stał przy stole, i wyciągał ręce na przyjęcie Świętego Pokarmu, i brał go, i miał przez długi czas udział w Ciele i Krwi Pana naszego, nie miałbym odwagi obdarzać go nowym odrodzeniem. Kazałem mu być dobrej myśli i z silną wiarą a dobrą nadzieją zbliżać się do przyjmowania rzeczy świętych".
Z przyjęciem świętej Hostii na ręce związane były też głębokie treści duchowe i teologiczne. Słynne jest świadectwo pozostawione przez św. Cyryla z Jerozolimy, który w IV w. poucza nowo ochrzczonych: "Podchodząc nie wyciągaj płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą lub prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla: do wklęsłej dłoni przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz 'Amen'. Uświęć też ostrożnie oczy swoje przez zetknięcie ich ze świętym Ciałem, bacząc, byś zeń nic nie uronił. Bowiem, co by spadło na ziemię, byłoby stratą jakby części twych członków. Bo czyż nie niósłbyś złotych ziarenek z największą uwagą, by ci żadne nie zginęło i byś nie poniósł szkody? Tym hardziej żalem winieneś uważać, żebyś nawet okruszyny nie zgubił z tego, co jest o wiele droższe od złota i innych szlachetnych kamieni". Tertulian przestrzega natomiast, że chrześcijanin potrafi tych samych rąk, w które bierze Ciało Pańskie, używać do kultu bałwochwalczego.
Synod w Konstantynopolu pod koniec VII wieku przedstawił teologiczną argumentację dla przyjmowania Eucharystii. Wielu chrześcijan ogarniętych bojaźnią przed dotykaniem Chleba zaczęło się posługiwać, zamiast dłonią, złotym talerzykiem. Synod zakazuję takiej praktyki i poucza o godności samego człowieka, a nie złota: "Człowieka, stworzonego na obraz Boży, święty Apostoł nazywa wzniośle ciałem Chrystusa i świątynią. Wyniesiony ponad wszelkie widzialne stworzenie, dzięki zbawczej męce Chrystusa człowiek został powołany do niebieskiej chwały, a przyjmując Ciało i Krew Chrystusa, nieustannie przemienia się na życie wieczne, jego zaś ciało i dusza uświęca się przez przyjmowanie Bożej łaski. Zatem kto pragnie przyjąć podczas liturgii przeczyste Ciało i zjednoczyć się z Nim przez Komunię, niech złoży ręce na podobieństwo krzyża i tak niech przystępuje, przyjmując udział w łasce".
W VIII w. św. Jan z Damaszku naucza podobnie: "Zbliżajmy się z gorącym pragnieniem i mając dłonie ułożone na sobie w kształt krzyża, bierzmy na nie Ciało Ukrzyżowanego, a zwracając ku Niemu oczy, usta i czoło, przyjmujmy ten boski Węgiel, aby ogień naszej tęsknoty połączony z jego żarem spalił nasze grzechy i oświecił serca, a uczestnictwo w Bożym płomieniu rozpłomieniło nas i przebóstwiło".
Więcej na następnej stronie