Wydarzenia niedzieli wielkanocnej - zwłaszcza owe trzynaście minut, kiedy Jan Paweł II bezskutecznie próbował powiedzieć kilka słów - rodzą pytania o najbliższą przyszłość Kościoła - uważa Rzeczpospolita.
Niegdyś jego głos rozstrzygał wątpliwości i łagodził konflikty. Zdarzało się jednak, że i on nie wystarczał. Jak będzie w sytuacji, gdy wiadomo, że za kluczowe decyzje odpowiadają najważniejsi kardynałowie kurii rzymskiej: sekretarz stanu Angelo Sodano, Joseph Ratzinger z Kongregacji Nauki Wiary, Giovanni Battista Re z Kongregacji do Spraw Biskupów i wikariusz Rzymu Camillo Ruini? Wojna na górze Coraz trudniejsza staje się sytuacja arcybiskupa Stanisława Dziwisza. Jest on jedynym hierarchą mającym stały dostęp do Ojca Świętego. Decyduje nie tylko o tym, kogo papież przyjmuje. Za jego pośrednictwem przekazywane są wszystkie decyzje. Musi to wywoływać napięcia w jego stosunkach z aparatem kurii rzymskiej. Na ich tle powstają publikowane w niektórych zachodnioeuropejskich gazetach artykuły o rzekomej wszechwładzy arcybiskupa Dziwisza i jego konflikcie z kardynałem Sodano. Tendencyjne opinie o "polskiej mafii" rządzącej Watykanem pojawiały się już na początku pontyfikatu. Teraz, gdy papież ma coraz mniej sił i coraz więcej trudności z komunikowaniem swych myśli, są one zapewne echem poglądów coraz głośniej wypowiadanych w watykańskich pałacach. A to oznacza kryzys na szczytach Kościoła. Stąd tak silne podkreślanie, m.in. przez kardynała Ratzingera, że Ojciec Święty jest w stanie rozstrzygać o zasadniczych sprawach. Stąd ryzykowne dla zdrowia papieża próby publicznego zademonstrowania, że Jan Paweł II jest w stanie mówić. Tylko czy wystarczy to do utrzymania wiarygodności rządzenia Kościołem?
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.