Kościołowi w Polsce brakuje wizji duszpasterskiej, którą Jan Paweł II zarysował - stwierdził w wywiadzie dla Gazety Wyborczej bp Tadeusz Pieronek.
<a href=http://forum.wiara.pl><font color-red><b>• Porozmawiaj o tym na FORUM :.</b></font></a>
Roman Graczyk: Księże Biskupie, mam wrażenie, że Kościół w Polsce - pojmowany jako instytucja - czuje się po śmierci Jana Pawła II nie tylko osierocony, ale wręcz bezradny.
Biskup Tadeusz Pieronek, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie: Kościół stanowi organiczną całość, instytucja jest częścią tej większej całości, trudno te sfery rozdzielać...
Naturalnie, ale ja celowo zawężam pole, bo wydaje mi się, że w tej nowej sytuacji właśnie przed Kościołem instytucjonalnym piętrzą się specjalne trudności, a w Polsce szczególnie.
- Papież był namiestnikiem Chrystusa tak samo dla Polaków jak dla, powiedzmy, Chorwatów czy Francuzów. Z tą różnicą, że Polskę dobrze znał, był z nią mocno związany i na pewno chciał tej Polsce dać to, co tylko można.
- Zgoda, ale musiało być coś takiego w Kościele polskim, co sprawia, że odejście Papieża bardziej go osierociło niż inne Kościoły lokalne. Co to było?
- Kościół w Polsce, kiedy już przestał się zajmować zadaniami, które mu przypadły w czasach komunistycznych, miał trudność w odnalezieniu właściwej linii duszpasterskiej. Tej trudności do końca nigdy nie przezwyciężono. W moim przekonaniu istniał już dawno odpowiedni wzorzec w postaci Synodu Plenarnego (którego koncepcję zarysował w Krakowie kardynał Wojtyła), ale jego realizacja wymagała poważnego i autentycznego zaangażowania. To było trudne i dlatego biskupi - poza wyjątkami - nie przykładali się do tej pracy.
Nawet przed 1978 rokiem, kiedy Kardynał uruchomił prace synodu w naszej archidiecezji, nie znajdował wielu naśladowców - także w swojej metropolii (w skład której wchodziły wtedy diecezje tarnowska, kielecka, katowicka i częstochowska). Nic dziwnego zatem, że kiedy w latach 90. ruszył synod ogólnopolski, było podobnie i w sumie rezultat był raczej marny [Synod Plenarny zakończył prace w roku 1998, ale w powszechnej opinii był przedsięwzięciem nieco fasadowym - przyp. red.].
W duszpasterstwie u nas dominują ciągle przedsięwzięcia typu Nowenna do Matki Boskiej - z zabarwieniem dewocyjnym, z małym zaangażowaniem świeckich, z kiepskim ładunkiem intelektualnym. Krótko mówiąc, celebry.
To pierwszy powód. Drugi jest taki, że w pierwszych latach po upadku komunizmu Kościół próbował odgrywać taką rolę, jak w czasach PRL-u, kreując się - tym razem już sam - na obrońcę prawdziwej demokracji, prawdziwej wolności, dobra, prawdy, piękna itd. A duszpasterstwo leżało nieco odłogiem.
A powód trzeci to ciągle marginalna rola świeckich. Nieraz słyszałem z ust ludzi miarodajnych dla hierarchii, że samo pojęcie "podmiotowość wiernych" jest nieporozumieniem.
Mówiąc, że rola świeckich jet marginalna, ma Ksiądz Biskup na myśli rady parafialne, które - często - spełniają rolę pozorną?
- Rady parafialne, a także rady finansowe, które są instytucją obowiązkową, ale nie wszędzie je powołano.
- Czyli bezradność polskiego Kościoła w załatwieniu różnych pilnych spraw w ostatnim 15-leciu (od Karmelu w Oświęcimiu poczynając, a na pochówku Miłosza kończąc), w których ostatecznie musiał interweniować Jan Paweł II, tłumaczy się tą wewnętrzną słabością?
Więcej na następnej stronie