Wspólnotę Betlejem, która prowadzi schronisko dla bezdomnych w Dąbrowie Narodowej, dzielnicy Jaworzna, założył ks. Mirosław Tosza - podaje Gazeta Wyborcza.
Mieszkańcy domu dla bezdomnych w Jaworznie długo nie mogli znaleźć pracy. Sami więc otworzyli pracownię, w której zarabiają na siebie. - Pomysł się sprawdził, wkrótce powstaną kolejne - mówi ks. Mirosław Tosza. Mariusz Grabowski pracę i dach nad głową stracił w 2000 r., kiedy rozpadła się firma remontowo-budowlana, w której pracował. Trafił do jaworznickiej wspólnoty Betlejem. Teraz jest złotą rączką: pracuje jako palacz, kucharz, ślusarz, spawacz i pomocnik stolarza. - Mam ciekawy pomysł. Robię z blach, które są odpadami z fabryki, lampy wiszące. Niecierpliwie czekam na pierwszych klientów - mówi. Wspólnotę Betlejem, która prowadzi schronisko dla bezdomnych w Dąbrowie Narodowej, dzielnicy Jaworzna, założył ks. Mirosław Tosza. Od lat pomaga bezdomnym. Dzięki niemu kilkadziesiąt osób znalazło dach nad głową. W zeszłym roku postanowił dać jakąś pracę swoim podopiecznym. Stąd wziął się pomysł otwarcia pracowni obróbki drewna i metalu w Jaworznie Ciężkowicach. - Chodziło nam o to, żeby ci ludzie nie tylko korzystali z pomocy, ale sami mogli na siebie zarobić. Ta pracownia miała im w tym pomóc i udało się - cieszy się ks. Tosza. Miasto użyczyło budynek. Odremontowali i wyposażyli go w niezbędne narzędzia już własnymi siłami. - Zajęło nam to trzy miesiące - wspomina Grzegorz Siwy, kierujący pracownią stolarz. W Betlejem poznał swoją żonę. Mieszkają razem na piętrze nad pracownią. 20 tys. zł potrzebne na zakup sprzętu zdobyli sami bezdomni, sprzedając słoiczki z miodem pod kościołami. - Teraz mamy już wszystko, co niezbędne - zapewnia Siwy. W warsztacie pracuje jeszcze troje bezdomnych związanych ze wspólnotą i jeden chłopak z biednej rodziny z Jaworzna. Restaurują stare meble, robią szafki i półki na wymiar, samochodową tapicerkę i ogrodowe altanki. Zamówień jest coraz więcej. Zgłosiło się do nich nawet sosnowieckie muzeum, dla którego wykonali cztery gabloty. - Pomysł z pracownią się sprawdził, wkrótce powstaną kolejne - cieszy się ks. Tosza. Miasto użyczyło już wspólnocie na 10 lat budynek przy ul. Szczakowej. Pomogły też gmina i Ministerstwo Polityki Społecznej, które ofiarowało 15 tys. zł. - Będzie tu kolejnych pięć pracowni: wikliniarska, rękodzieła artystycznego, krawiecka, gastronomiczna i ślusarska. Otworzymy też sklep, w którym będziemy sprzedawać to, co wyprodukujemy. W podziemiach będzie mała, przytulna kawiarenka. Pracować w nich będą bezrobotni - opowiada o planach na przyszłość ks. Tosza. Bezdomni już zaczęli remont nowego budynku. - Wszystko powinno być gotowe jeszcze tej jesieni - zapowiada ks. Tosza. Wspólnota Betlejem razem z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej i Powiatowym Urzędem Pracy założyła też Klub Integracji Społecznej "Reda". Organizuje on szkolenia dla bezrobotnych, które mają umożliwić im powrót na rynek pracy. Kursy ukończyło już 14 bezrobotnych, większość z nich dostanie w lipcu pracę przy robotach publicznych. Wszyscy, którzy chcą pomóc Betlejem mogą wpłacać pieniądze na konto Stowarzyszenia: PKO BP o. Tychy 13 1020 2528 0000 0602 0131 5530 Dla Gazety ks. Alojzy Wencepel, proboszcz parafii Dobrego Pasterza w Ustroniu Całym sercem gratuluję ks. Toszy pomysłu i zaangażowania. To stara i wypróbowana metoda na przywrócenie ludzi społeczeństwu. W ten sposób bezdomnym pomagał już brat Albert, zakładał dla nich przytuliska i warsztaty uczące pracy. Bo ludzie muszą się uczyć tego, że praca wiąże się z wysiłkiem i potem, a nie jest to łatwe. Szybko można wpaść w "syndrom nicnierobienia", ale wydostać się z niego jest bardzo trudno. Pracowanie na siebie jest do tego najlepszą drogą.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.