Z perspektywy ćwierćwiecza dziękujemy Bogu za pozytywne owoce polskich przemian, ale równocześnie dostrzegamy towarzyszące im bolesne zjawiska - napisał abp Józef Życiński w liście z okazji 25. rocznicy lubelskiego Lipca.
Płynący czas ujawnia także nowe żenujące dokumenty bezprawia, które ukazują metodę łamania ludzkich charakterów w okresie PRL. W środowiskach odpowiedzialnych za prowadzenie tamtych działań nikt nie potrafił się zdobyć na publiczne wyrażenie skruchy i przyznanie do osobistej odpowiedzialności za konkretne formy stosowania barbarzyńskich metod. Wśród przedstawicieli polskiej lewicy nie znalazło się dotąd żadne ugrupowanie, które uznałoby swą winę z powodu konkretnych informacji o łamaniu praw człowieka. W Afryce skruchę taką potrafili wyrazić zwolennicy apartheidu, w Ameryce Łacińskiej - łamiący prawo przedstawiciele junty wojskowej. Doświadczenie polskie wykazuje natomiast, iż w środowiskach głoszących hasła lewicy występuje zanik podstawowej odpowiedzialności moralnej i w praktyce nikt nie czuje się osobiście winny za bezprawie, przeciw któremu wyrażali swój sprzeciw uczestnicy robotniczych protestów. Być może kiedyś wnuki tych, którzy dziś milczą, wyrażą publicznie swój wstyd z powodu zachowania dziadków, u których pragnienie kariery politycznej górowało nad poczuciem winy i wstydu. Tych, którzy wybrali wygodne milczenie, nie traktujmy jako autorytetów moralnych, skoro historia i polityka stanowią dla nich jedynie dziedzinę robienia kariery. Urąga natomiast pamięci ofiar podnoszenie oprawców do rangi świadków prawdy i traktowanie ich zapisków jako świadectwa moralności dla bohaterów solidarnościowego zrywu. W trosce o obiektywny obraz powojennych dziejów Polski, nie wolno traktować tych dziejów jako pasma zdrad tworzonego przez kolaborantów. Nie wolno powtarzać uproszczonych ocen, według których wszyscy są ubłoceni i wszyscy mają nieczyste sumienia. Takie oceny cieszą przede wszystkim twórców aparatu zakłamania i bezprawia. Kształt polskiej historii określały natomiast w dużym stopniu szlachetne i piękne osobowości, które potrafiły płacić wysoką cenę swej odwagi, jak uczynili to choćby bohaterzy lubelskiego Lipca. Umiejmy zachować ich pamięć nieskażoną przez atmosferę politycznego targowiska. Ukazujmy młodemu pokoleniu piękne i trudne ideały, za które cierpieli ich bliscy, współdziałając z łaską Ducha Świętego w przemianie oblicza tej ziemi. Niechaj do grona powstańców Warszawy oraz żołnierzy broniących Ojczyzny w bitwie o Warszawę w 1920 r. i w kampanii wrześniowej dołączą - jako nauczyciele trudnej lekcji patriotyzmu - uczestnicy strajków sprzed 25 lat, którzy upomnieli się o podstawową ludzką godność. Gorzki smak wolności Polskie przemiany, które przyszły po odzyskaniu wolności, niosą także wiele niepokojących zjawisk. W środowiskach, w których jeszcze niedawno ceniono odniesienia do Boga, honoru i ojczyzny, coraz częściej dominują dziś wypowiedzi o sukcesie, karierze i członkostwie w radach nadzorczych. Rodzi to gorycz i poczucie osamotnienia u tych, którzy nadal wyżej cenią honor i uczciwość, niż karierę polityczną robioną za wszelką cenę, bez skrupułów moralnych. Zjawisko to nie jest bynajmniej udziałem jedynie naszego pokolenia. Dziewięćdziesiąt lat temu, jeszcze zanim Polska odzyskała niepodległość, Jan Kasprowicz tłumaczył w jednym ze swych wierszy, dlaczego tak rzadko wypowiada słowo „Ojczyzna”. Pisał wtedy:
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.