Reklama

Film: Potrójne kuszenie księdza

Na nasze ekrany wchodzi "Dziewiąty dzień" Volkera Schloendorffa. Film o księżach w obozie.

Reklama

W kinie niemieckim powraca temat hitlerowskiego zła. Na nasze ekrany wchodzi właśnie "Dziewiąty dzień" Volkera Schloendorffa. Film o księżach w obozie ma być odpowiedzią na głośny "Upadek", który próbował uczłowieczyć wodza III Rzeszy "Upadek" Hirschbiegla niebezpiecznie przesuwał Hitlera i jego otoczenie z kategorii zbrodniarzy w stronę bohaterów dziejowej tragedii. Jakby w odpowiedzi na "Upadek" powstały w Niemczech dwa filmy o ofiarach nazizmu: "Ostatnie dni Sophie Scholl" Marka Rothemunda o skazanej na śmierć monachijskiej studentce, uczestniczce antyhitlerowskiego ruchu Białej Róży oraz "Dziewiąty dzień" Volkera Schloendorffa - film o księżach w obozie. Ulrich Mattes - Goebbels z "Upadku" - aktor o niezwykłej ostro wyciosanej twarzy i przenikliwym spojrzeniu - gra tu katolickiego księdza Kremera z Luksemburga (nazwisko fikcyjne, ale postać rzeczywista), jednego z tysięcy duchownych więzionych w Dachau, w słynnym "bloku księży". O męczeństwie księży rzadko się mówiło się w światowym kinie - pod tym względem "Dziewiąty dzień" jest pionierski. Schloendorff zrobił jednak film nie tyle o męczeństwie, co o kuszeniu, którego ofiarą jest ksiądz Kremer. Trzy kuszenia W otwierającej scenie widzimy tłum nowo przybyłych więźniów pędzonych wzdłuż kolejowej rampy. Wśród nich jest Kremer w czarnym księżowskim kapeluszu. Esesman woła do niego: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!", a ksiądz po chwili milczenia odpowiada: "Na wieki wieków amen". Jest to wstęp do pierwszego kuszenia. Polega ono na bluźnierstwie - szyderczym przejęciu przez hitlerowców chrześcijańskich znaków. Terroryzowano w ten sposób nie tylko ludzi, ale i symbole, by odebrać im sens i moc. Takim bluźnierczym nawrotem do pogańskich praktyk jest krzyżowanie więźniów na oczach współtowarzyszy mające dowieść bezsilności wiary w zbawienie. Ale w filmie Schloendorffa kamera nie zatrzymuje się na tych strasznych scenach, omijamy je wzrokiem, jak człowiek, który nie chce być adresatem perwersji - hitlerowskiej "dekonstrukcji" znaków na żywym ciele skazańców. Być może zresztą skutek zostaje osiągnięty - ilu z więźniów księży odprawiających w baraku msze i dzielących się ze swoimi towarzyszami skrawkami chleba jako komunią, broniło się w ten sposób przed nurtującą ich myślą, którą głośno wypowie Kremer: "W obozie nie ma Boga?". Schloendorff w tym filmie, celowo chłodnym, nie chce emocjonalnie wygrywać zewnętrznych znaków religii. Pokazuje tylko, jak łatwo je odwrócić na użytek propagandy. Podobnie manipulował religijnością Stalin, zwalczając ją, to znów dopuszczając do łask.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
4°C Niedziela
dzień
5°C Niedziela
wieczór
3°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
wiecej »

Reklama