Gdybym nie podjął budowy świątyni Opatrzności Bożej, byłby to z mojej strony
grzech zaniedbania - powiedział w rozmowie z KAI Prymas Polski kard. Józef
Glemp.
KAI: Budowa tej świątyni napotyka jednak na liczne trudności, np. ogólnopolska zbiórka na jej rzecz nie przyniosła środków potrzebnych do jej całkowitego sfinansowania. Dlaczego ta idea nie znalazła takiego oddźwięku u wiernych jak np. budowa sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach czy maryjnego w Licheniu?
- Niewątpliwie, trudności finansowe są. Jednak nie uważam, żeby ogólnopolska zbiórka była nieudana. Każda diecezja zbierała na ten cel środki, i to kilkakrotnie. Przecież wydaliśmy już na świątynię 40 milionów złotych, i są to pieniądze ofiarowane przez Polaków. Na pewno nie można powiedzieć, że to mała kwota. Uważam, że wśród Polaków jest duża ofiarność na tę świątynię. Rzeczywiście, zbiórki na sanktuarium w Łagiewnikach czy w Licheniu były lepiej zorganizowane. Przyznaję, że nie zdołaliśmy opracować skutecznej promocji budowy świątyni.
KAI: A może w Polsce nie ma dostatecznego kultu Opatrzności Bożej? Czy świątynia przyciągnie pielgrzymów?
- Opatrzność jest w Bogu osobowym, ma szczególne odniesienie do Boga Ojca i Ducha Świętego. Przez swe czuwanie, kierowanie i naprawianie czynów ludzkich jest obecna w życiu codziennym. Rzeczywiście, w polskiej pobożności kult Opatrzności Bożej nie jest tak praktykowany jak np. wobec osób. Bardziej jest on związany z kultem aniołów. Ufam jednak, że w świątyni nie zabraknie wielkiej, głębokiej modlitwy i pielgrzymi przybędą.
KAI: Czy to prawda, że wśród warszawskiego duchowieństwa istnieje niechęć wobec idei wznoszenia świątyni? Niektórzy księża publicznie krytykowali jej projekt, czy też wysłali do Watykanu pismo z protestem przeciwko sprzedaży gmachu "Romy" i przeznaczeniu tych środków na budowę.
- Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wśród warszawskiego duchowieństwa istnieje niechęć do budowy świątyni. Przeciwnie, stwierdzam zainteresowanie i szczerą ofiarność. Sprzedaż gmachu "Romy" była moją inicjatywą. Gdy zaproponowałem to na specjalnej sesji księży dziekanów, radzili z troską, aby się od tego kroku wstrzymać. Sam przedstawiłem problem w Stolicy Apostolskiej i na razie sprawa jest zawieszona.