Arcybiskup nie wie, kto był 'Delegatem'

KAI

publikacja 06.08.2006 07:00

- "Artykuł, który ukazał się w dzienniku "Rzeczpospolita" nie pozwala domyśleć się o kogo chodzi i podawać jakieś nazwiska. Nie wiadomo czy "Delegatem" była osoba duchowna czy świecka". W taki sposób metropolta gdański abp Tadeusz Gocłowski skomentował dla KAI artykuł pt. "Kontakt operacyjny "Delegat".

Dziennik Rzeczpospolita ujawnił 5 sierpnia, że służby bezpieczeństwa PRL otrzymywały informacje od ludzi, którzy mieli bezpośredni dostęp do najwyższych hierarchów polskiego Kościoła, Lecha Wałęsy oraz najważniejszych spraw opozycji w latach 80. Jednym ze współpracowników SB był "Delegat", uczestnik spotkania Jana Pawła II z delegacją NSZZ "Solidarność" z Lechem Wałęsą, do którego doszło w styczniu 1981 r. Dziennik zamieszcza fragmenty raportu "Delegata" z tego spotkania, nie ujawnia jednak jego nazwiska, nie wiadomo czy była to osoba świecka czy duchowna. Komentując dla KAI artykuł z Rzeczpospolitej, abp Gocłowski zwrócił uwagę, że nie dotyczy on środowiska kościelnego, lecz związanego z "Solidarnością", wobec którego Kościół pełnił rolę służebną. "To nie jest tylko środowisko kościelne. Kościół w tym czasie realizował służebną rolę w stosunku do tworzącego się związku "Solidarność". Wyjazd do Stolicy Apostolskiej był przedsięwzięciem związku a nie Kościoła. Ówczesny biskup gdański Lech Kaczmarek uważał za wskazane, aby uczestniczył w tym wyjeździe jego biskup pomocniczy Kazimierz Kluz i trzech kapłanów. Udział duchownych w tym wyjeździe miał charakter służebny w stosunku do związku. W delegacji udającej się na spotkanie z Janem Pawłem II nie byli tylko gdańszczanie, cześć uczestników spotkania mieszkała za granicą" - komentuje abp Gocłowski. Jednocześnie metropolita gdański przyznaje, że problem współpracy duchownych z SB istnieje. Ujawnił, że w związku z 100. rocznicą urodzin jednego z gdańskich kapłanów skierował miesiąc temu do gdańskich duchownych pismo, w którym raz jeszcze prosił, aby skontaktowali się z nim ci, którzy w przeszłości dali się wciągnąć w kontakty ze służbą bezpieczeństwa PRL. "Były oddźwięki, ale o trudnościach, nachodzeniu przez SB, nie było natomiast sytuacji, w których jakiś kapłan powiedziałby o konkretnej współpracy" - ujawnił abp Gocłowski. Według niego artykuł z Rzeczpospolitej nie pozwala jednoznacznie stwierdzić kto kryje się pod pseudonimem "Delegat". "Artykuł, który ukazał się w dzienniku Rzeczpospolita nie pozwala się domyśleć się o kogo chodzi i podawać jakieś nazwiska, nie wiadomo czy "Delegatem" była osoba duchowna czy świecka" - podkreśla. Przestrzega też przed rzucaniem pochopnych oskarżeń. "Nie wolno w tym momencie rzucać podejrzeń, nie mając faktów. Premier RP Jarosław Kaczyński nazwał ludźmi bez sumienia tych, którzy rzucają oskarżenia i ujawniają nazwiska, nie mając dowodów" - stwierdził Ks. Arcybiskup. Jednocześnie podkreślił, że nie wolno od tego problemu uciekać. "Nie uciekam od tego problemu. Prawda zawsze musi być na pierwszym miejscu, ale jednocześnie obok prawdy musi być miłość i szacunek do człowieka, co nie znaczy utożsamienie się z jego błędami" - tłumaczy swoje stanowisko.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona