Reklama

Komitet przywracania nadziei

25-lecie powstania Prymasowskiego Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i Ich Rodzinom odnotowała Gazeta Wyborcza.

Reklama

- To był komitet przywracania nadziei - mówiła w sobotę Anna Szymańska Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. do kościołów zaczęli pukać ludzie, prosząc o pomoc bądź ją oferując. 17 grudnia 1981 r. prymas Józef Glemp powołał Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i Ich Rodzinom, jego przewodniczącym mianował bp. Władysława Miziołka. W sobotę, w 25. rocznicę, kilkuset współpracowników i "podopiecznych" Komitetu spotkało się na Zamku Królewskim. - Komitet działający legalnie w stanie wojennym to był fenomen. I nieocenione zaplecze dla tych, którzy byli wówczas na pierwszej linii frontu - podkreślali historycy i byli działacze Komitetu. W skład komitetu wchodzili ks. Bronisław Dembowski (dziś biskup), ks. Józef Maj i nieżyjący już o. Tadeusz Sitko, redemptorysta. Współpracowało z nimi ok. 500 osób: przeważnie intelektualistów i artystów, m.in. aktorka Maja Komorowska, Jacek i Hanna Fedorowiczowie, Władysław Rodowicz (brat słynnego "Anody", bohatera AK) czy nieżyjący już - Kalina Jędrusik, Barbara Sadowska (matka Grzegorza Przemyka), wybitna teatrolog Marta Fik i Paweł Konic, wieloletni kierownik literacki Teatru Małego. Centrum informacji o internowanych tysiącach działaczy "S", pomoc dla nich i ich rodzin - to główne zadania Komitetu, który po przekształceniu w 1983 r. w Prymasowski Komitet Charytatywno-Społeczny funkcjonował aż do 89 r. Adwokaci współpracujący z Komitetem byli obecni na rozprawach, wspierając oskarżonych, ich rodziny. Była nawet apteka. - Mieliśmy tylko jedną żelazną zasadę: pomoc należy się każdemu, bez względu na światopogląd i wyznanie - opowiadała Anna Teresa Szymańska, jedna z głównych koordynatorek Komitetu. Dary dla internowanych szczelnie wypełniały pomieszczenia klasztorne. Transporty z paczkami do obozów internowanych, odjeżdżały z Piwnej średnio co półtora dnia. W sumie przygotowano ok. 200 tys. paczek. - Na każdą taką jazdę składała się cicha praca wielu ludzi. Na początku do głowy by mi nie przyszło, że będziemy mogli zobaczyć się z internowanymi. Pierwsze podróże można nazwać zwiadowczymi, z lekarstwami, ciepłymi rzeczami - mówiła Maja Komorowska. Cel był jeden: dać internowanym do zrozumienia, że nie są sami, a służbie więziennej, że nie jest anonimowa i bezkarna. Ostatnie odwiedziny to wizyta 29 lutego 1988 r. w Barczewie, gdzie przedstawiciele Komitetu witali wychodzącego po po sześciu latach więzienia płk. SB Adama Hodysza skazanego za współpracę z podziemną "S" w Gdańsku. Współpracownicy komitetu nieraz padali ofiarą szykan bezpieki. 3 maja 1982 r. SB wtargnęło na Piwną. Kilka osób pobito i wywieziono do lasu. Ale atmosfera sobotniego spotkania na Zamku Królewskim daleka była od rozliczeniowej. - Ci, którzy zachowali się bohatersko, powinni być wspominani nie mniej niż ci, którzy zgotowali nam ten los. To była czarna strona historii, a ludzie, którzy wówczas świadczyli pomoc, to jasna strona historii - podkreślał historyk prof. Andrzej Friszke. Jacek Sieradzki, dziś naczelny miesięcznika teatralnego "Dialog": - Gdy słyszę dzisiaj, że inni robiliby to moralniej niż my albo że internowani prowadzili salonowo-polityczną grę, to myślę, że czas żeby przypomnieć bezdyskusyjną hierarchię spraw. Zesłani zasługiwali na każdą pomoc i nic nie było ważniejsze. W sobotę akta Komitetu, które ks. Maj przechował w piwnicach warszawskiej parafii Św. Katarzyny, uroczyście przekazano do Archiwów Państwowych. Zachował się pełny rejestr internowanych, dokumentacja zajść ulicznych z lat 1982-89, relacje z sądów, represje wobec internowanych itd.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
rano
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
wiecej »

Reklama