Ministerstwo Spraw Zagranicznych przeznaczy w tym roku na pomoc zagraniczną 90 mln zł. Dyplomaci liczą, że w wydaniu części pieniędzy pomogą im księża misjonarze - napisała Rzeczpospolita.
Polski rząd zamierza mocno zaangażować się w międzynarodowy program grantowy dla ubogich państw. MSZ skończył właśnie zbieranie ofert na projekty pomocowe realizowane przez organizacje pozarządowe, które w tym roku będą dofinansowane z budżetu państwa. Złożono 264 wnioski, autorami części z nich są księża. - Finansowane przez nas działania nie mają charakteru misyjnego. Z pieniędzy podatników niepowstają kościoły, ale szpitale, rozdawane są leki i przeprowadzane szczepienia - mówi Rzeczpospolitej Jerzy Pomianowski, dyrektor Departamentu Współpracy Rozwojowej MSZ. Dyplomaci wysoko cenią współpracę z księżmi. Dzięki nim nasza pomoc szybko dociera nawet do najodleglejszych miejsc na ziemi. W Ameryce Południowej, Afryce, Oceanii i Azji pracuje ponad 2 tys. misjonarzy. Wielu działa w krajach, w których nie ma nawet polskich placówek dyplomatycznych ani przedstawicieli organizacji humanitarnych. Dlatego projekty pomocowe przygotowywane przy udziale misjonarzy - którzy doskonale znają potrzeby lokalnej ludności i dysponują zapleczem logistycznym - są tanie w realizacji. Udzielenie pomocy wartości dolara przy zaangażowaniu Organizacji Narodów Zjednoczonych kosztuje prawie tyle samo. Realizacja tego samego projektu przez misjonarzy pochłania niecałego centa. - Nie obciąża nas biurokracja, księża nie odliczają sobie pieniędzy za paliwo - tłumaczy ks. Czesław Noworolnik, sekretarz Komisji Episkopatu Polski ds. Misji. Jest jeszcze jedna zaleta. - Dzięki nam ministerstwo ma pewność, że pieniądze nie są defraudowane i trafiają tam, gdzie trzeba - mówi ks. Noworolnik. Na razie udział księży w organizowaniu pomocy zagranicznej nie jest duży, ale znaczenie misjonarzy szybko rośnie. W tym roku zrealizują projekty o wartości ok. 1,5 mln zł - to trzy razy więcej niż rok wcześniej. Ich pracę można podziwiać np. na przedmieściach Dakaru, gdzie siostry urszulanki pomogły zbudować przychodnię i laboratorium dla chorych na AIDS. Z kolei franciszkanki w Rwandzie nadzorują prace związane z budową ośrodka dla ociemniałych dzieci, który powstaje na wzór prowadzonego przez nie zakładu w Laskach.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.