Czego oczekuje od nas Pan Bóg, wskazując na bogactwo życia Sługi Bożego biskupa Piotra Gołębiowskiego? - zapytał bp Zygmunt Zimowski, ordynariusz radomski, w liście pasterskim z okazji 50-lecia sakry biskupiej Sługi Bożego biskupa Piotra Gołębiowskiego.
Szczególnym wyrazem czci oddawanej Maryi przez biskupa Piotra były sanktuaria na terenie diecezji. Do czasów jego pasterskich rządów w diecezji był tylko jeden koronowany wizerunek maryjny. Dzisiejszy Sługa Boży sam zadbał o przygotowanie i przeprowadził koronację wizerunków Matki Bożej w Studziannie, Wysokim Kole i Błotnicy. Na tydzień przed śmiercią mówił jeszcze o koronacji w Czarnej. Myślał także o takiej uroczystości w Skrzyńsku, jednak od razu tłumaczył: "Ta łaska już nie będzie mi dana za mego życia". Radością i nagrodą dla tego "Maryjnego Biskupa" był powrót obrazu Nawiedzenia na szlak peregrynacji właśnie w Radomiu. Gdy Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński zapytał go, czy weźmie odpowiedzialność za powracający obraz odpowiedział, że "jest to słodka odpowiedzialność". Zwykle wszelkie doniosłe wydarzenia diecezjalne biskup Piotr wiązał z Matką Bożą, a przemówienia i listy pasterskie kończył zwrotem do Niej. Świadczy to dobitnie o maryjnym profilu posługiwania pasterza sandomierskiego. Wykorzystywał on różne okazje, by ukazać wiernym naukę Kościoła o obecności i zbawczej działalności Matki Boga w życiu wspólnoty Kościoła. Przeżywając półwiecze od biskupiej konsekracji Sługi Bożego, można bez wątpienia powiedzieć, że swą pasterką codzienność zakotwiczył on w Maryi, którą czcił jako niezawodną Nadzieję. Swym biskupim zawołaniem uczynił 50 lat temu słowa: "Maria Spes nostra" ("Maryja naszą Nadzieją") - i temu wezwaniu pozostał wierny, także poprzez uczenie innych dziecięcego i ufnego zawierzenia Matce Bożej. 3. Troszczył się o jedność Kościoła Szczególnym zadaniem biskupa Piotra stało się utrzymywanie jedności, czyli konkretne przeciwdziałanie siłom rozbijającym Kościół. Diecezja sandomierska w czasach posługi biskupa Piotra naznaczona została dramatem rozbicia jedności, niewinnie nazywanym przez rządzących "eksperymentem". Sam biskup doświadczył przemocy, jak też szykan i zniesławień przy okazji tragedii rozłamu. Nie zawahał się jednak - czynił wszystko, by jedność przywrócić. Siłę czerpał z modlitwy - tę siłę potrzebną do zmagania się ze złem, jak też tę konieczną, by wznieść się ponad osobiste urazy i z serca przebaczać. Biskup Piotr stał zawsze przy boku Wielkiego Prymasa Tysiąclecia i popierał wszystkie jego posunięcia. Tę zdecydowaną postawę przypłacił "negatywną oceną", którą przyznali mu rządzący. Konsekwencje były wielkie: nie pozwalano mu na wyjazd do Rzymu na obrady Soboru Watykańskiego II. Mimo usilnych zaproszeń i ponagleń, jakie w imieniu Papieża kierował do niego Prymas Wyszyński, biskup Piotr był jednym z dwóch polskich biskupów, którym komunistyczne władze odmówiły prawa udziału w Soborze. Gdy wreszcie, po 38 latach od ostatniego pobytu, mógł pojawić się w Rzymie, zapisał przebieg niezwykłej rozmowy z Pawłem VI: "Ojciec Święty powiedział: 'Ksiądz biskup nie ma względów u władz państwowych'. Gdy nadmieniłem, że nie byłem na Soborze Watykańskim II, Ojciec Święty położył rękę na sercu i powiedział: 'Stąd nikt nie wyrwie księdza biskupa'".
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.