Amerykanin Ariel Castro, skazany na dożywocie za więzienie i torturowanie przez ponad dekadę trzech kobiet w swym domu w Cleveland, został znaleziony martwy w celi - poinformowały w środę władze więzienne. Agencja AP podała, że mężczyzna popełnił samobójstwo.
Rzeczniczka służb penitencjarnych JoEllen Smith powiedziała, że 53-letniego Castro znaleziono we wtorek wieczorem powieszonego w celi. Podjęto próbę reanimacji, po czym przewieziono go do szpitala, gdzie około półtorej godziny później lekarze stwierdzili zgon.
Smith dodała, że do celi Castro zaglądano co pół godziny, ale nie był on objęty ciągłym nadzorem, jaki wprowadza się wobec więźniów, którzy mają skłonności samobójcze.
Castro został w sierpniu skazany na dożywocie bez możliwości ubiegania się o zwolnienie warunkowe i dodatkowo na tysiąc lat więzienia. Przyznał się łącznie do 937 zarzutów dotyczących morderstwa, porwania i gwałtu, m.in. do tego, że biciem doprowadził do poronienia u jednej ze swych ofiar, która zaszła w ciążę w czasie uwięzienia.
Amanda Berry zniknęła w 2003 roku, gdy miała 16 lat, Gina DeJesus zaginęła w 2004 roku jako 14-latka, a Michelle Knight w 2002 roku. Każdej z nich Castro zaoferował, że podwiezie ją swoim samochodem. Testy DNA potwierdziły, że Castro ma z Berry 6-letnią córkę.
Kobiety zdołały uciec z jego domu 6 maja br.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.