Będzie religia na maturze - ustalili na spotkaniu minister edukacji Katarzyna Hali i abp Kazimierz Nycz, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski - odnotowała Rzeczpospolita. Sprawę odnotowały i skomentowały też inne gazety.
- Pierwsze słyszę, muszę porozmawiać o tym z panią minister - nie ukrywał zaskoczenia szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Jak przyznaje poseł Jarosław Gowin, Platforma jest podzielona w tej sprawie. - Sam jestem sceptyczny. Mam obawy, że religia na maturze może podważać wiarygodność ewangelicznej katechizacji. Może też budzić wątpliwości: co z autonomią państwa i Kościoła - mówi Dziennikowi Gowin. I wskazuje, że sprawa jest też skomplikowana od strony prawnej. Historyk filozofii prof. Marcin Król przypomina, jak wielkie wzburzenie Kościoła wywołała deklaracja o finansowaniu zapłodnienia in vitro. - Platforma przestraszyła się, że jeżeli podejmie kolejny podobny krok, czekają otwarta konfrontacja z Kościołem. To oportunizm polityczny - uważa prof. Król. Jak bardzo drażliwym tematem dla Kościoła katolickiego jest religia na maturze, Platforma mogła zresztą przekonać się już w opozycji. Kiedy następca Giertycha prof. Ryszard Legutko tuż po objęciu resortu edukacji przyznał, że nie jest entuzjastą wliczania oceny z religii do średniej, natychmiast ostro zareagował abp Sławoj Leszek Głodź i ostrzegł go, by nie wywoływał wojny z Kościołem. Legutko zamilkł. - Żaden rząd nie chce konfliktów społecznych, szczególnie z taką instytucją jak Kościół. Dla Platformy byłby on szczególnie trudny - przyznaje Gowin. John McDonell, rzecznik prasowy centralnej komisji egzaminacyjnej w Irlandii, kraju najbardziej katolickim po Polsce, jest zdziwiony takimi działaniami polskich władz oświatowych. - My wychodzimy z założenia, że w takich sprawach powinna panować całkowita dowolność - mówi Dziennikowi. Dziennik zamieścił też komentarz Cezarego Michalskiego, w którym czytamy: Religia nie jest w polskiej szkole nauczana tak jak inne przedmioty. Dlatego że przygotowania zawodowego wielu polskich katechetów wciąż nie da się porównać do polonistyki ze specjalizacją nauczycielską czy do studiów matematycznych ze specjalizacją nauczycielską. Ale też dlatego, że religia jest z samej swej natury innym przedmiotem niż polski czy matematyka. Na religii uczy się też skupienia w modlitwie, pogłębia się duchowość uczniów. Czy naprawdę piątki ze skupienia w modlitwie i szóstki z duchowości są tym samym co piątki i szóstki z matematyki? A jednak Kościół postanowił doprowadzić do tego, aby religię można było zdawać na maturze, np. zamiast biologii czy geografii. I aby stopień oceniający religijność ucznia liczył się do średniej tak samo jak stopień z polskiego. Kiedy nieśmiało zaprotestował poprzedni minister edukacji Ryszard Legutko, został przywołany do porządku przez samego wicepremiera Gosiewskiego. Nie dlatego, że Gosiewski jest mistykiem albo pogłębia swą duchowość w neokatechumenacie. Dąsy ministra Legutko były „niepolityczne” u progu kampanii wyborczej, kiedy biskupów drażnić nie wolno. Teraz los Legutki powtórzyła wiceminister edukacji Krystyna Szumilas. Kiedy publicznie zwątpiła w konieczność wprowadzenia religii na maturę, a oceny z religii do średniej, jej przełożona spotkała się z arcybiskupem Nyczem, aby zapewnić go, że religia na pewno trafi i na maturę, i do średniej. Nie wiadomo, czy Kościół w Polsce rzeczywiście jest tak silny, czy też politycy tak lękliwi. A jeśli jest silny, to czy ta siła nie obróci się przeciw niemu. Bo siła wyrażająca się w lęku polityków, którym zależy na wyborczym wyniku, nie jest siłą duchową. Jest cyniczną siłą ziemską. A ziemska siła może się szybko zmienić w ziemską słabość. Wystarczy, że biskupi przeszarżują i u władzy zamiast polityków prawicy pojawią się lewicowi antyklerykałowie. Wtedy religia nie tylko nie będzie przedmiotem maturalnym. Może zostać znowu ze świeckiej szkoły wyrzucona. I tak jak wracała do polskiej szkoły z entuzjazmem po latach wymuszonego przez komunistów wykluczenia, z podobnym entuzjazmem może zostać odesłana na plebanie. Bo siły politycznej Kościoła nie należy mylić z jego siłą duchową. Kiedyś tę pomyłkę popełnił Kościół we Francji czy Hiszpanii. I za to zapłacił. Pierwszy z tych krajów jest dzisiaj laicki, w drugim tylko część społeczeństwa uważa Kościół za sprzymierzeńca wolności, inna wręcz przeciwnie. Nie życzę polskiemu Kościołowi podobnego losu, dlatego martwi mnie, że biskupi widząc uległość prawicowych partii, nadal mylą swoją siłę polityczną z duchowym autorytetem. Od redakcji W Niemczech (podobnie jak w wielu innych krajach w Europie i na świecie) też można zdawać religię na maturze. Może któraś z niemieckich gazet powinna wydrukować komentarz Michalskiego?
Otwarcie paryskiej katedry po wielkim pożarze odbędzie się 7 grudnia.