Zapobiec pokusom eugenicznym

Brak komentarzy: 0

Rzeczpospolita/Konrad Szymański/a.

publikacja 09.01.2008 06:11

Europejska konwencja biomedyczna mocno podkreśla, że interes istoty ludzkiej przeważa nad interesem społecznym czy naukowym. To ważne ograniczenie - pisze w Rzeczpospolitej europoseł PiS Konrad Szymański.

Jeśli na mocy decyzji Sejmu miałaby być ona w Polsce legalna, to powinna być ściśle regulowana. Sprawą najważniejszą jest zakaz powoływania do życia tzw. embrionów nadliczbowych. Taki zakaz spełnia oczekiwania silniejszej ochrony życia u jego początków. Ułatwiłoby to walkę z preselekcją embrionów, czyli doborem płci, a w przyszłości także takich cech, jak inteligencja czy podatność na choroby. Rozwój biomedycyny i genomiki, czyli nauki o funkcjach genów, stwarza przed ludzkością poważne pokusy eugeniczne i trzeba robić wszystko, by im zapobiec. Nie można pozwolić na powoływanie do życia dzieci komukolwiek. Dobro wychowawcze dzieci powinno być naczelną zasadą. Jedyną rękojmią, jaką mamy, jest istnienie więzi małżeńskiej między rodzicami. Jak widać, problem refundacji kosztów in vitro jest wtórny. Najpierw musimy zdecydować, jak sama praktyka ma być regulowana w polskim prawie. Nie unikniemy debaty o etycznych aspektach biomedycyny i powinna być ona jak najszersza. Dla amerykańskiego tygodnika Time wydarzeniem roku w dziedzinie nauki jest odkrycie metody pozyskiwania komórek macierzystych w drodze reprogramowania genetycznego zwykłych komórek skóry (badania Shinyi Yamanaki z Uniwersytetu w Kyoto i Jamesa Thomsona z Uniwersytetu Wisconsin). W uzasadnieniu tygodnik napisał, że główną zaletą tej metody jest uniknięcie problemów etycznych związanych z niszczeniem embrionów w celu pozyskiwania komórek macierzystych dotychczasowymi metodami. Jesteśmy u progu podobnej dyskusji w sprawie in vitro. W pierwszym przypadku przemysł medyczny i środowiska naukowe wysługiwały się chorymi np. na alzheimera w celu wymuszenia przyzwolenia na pobieranie komórek macierzystych z niszczonych „przy okazji” embrionów. Często chodziło o tzw. embriony nadliczbowe powoływane przy okazji zapłodnienia in vitro. Był to trudny do zniesienia szantaż moralny, którego niedawnym akordem była debata o autoryzacji leków pochodzących z terapii zaawansowanych w Unii Europejskiej. W przypadku in vitro mamy do czynienia z takim samym nieuczciwym szantażem. Tym razem niektórzy lekarze i naukowcy wypowiadają się w imieniu par przeżywających dramat braku potomstwa. I w jednym, i w drugim wypadku nie możemy pozwolić, by były to jedyne racje w tej dyskusji. Zdecydowany opór etyczny wobec używania komórek macierzystych pochodzenia embrionalnego pokazuje, że tylko w ten sposób możemy wymusić na biomedycynie takie ścieżki rozwoju, które realnie zaprowadzą nas do leczenia bezpłodności bez ponoszenia znacznych koszów etycznych w postaci zamrażania, a z czasem niszczenia milionów ludzkich zarodków. Tylko moralny analfabeta może uznać, że jest to problem błahy i niewymagający ścisłej regulacji prawnej. Warto ratyfikować konwencję biomedyczną tylko po to, by opracować przemyślane i nadążające za rozwojem biomedycyny prawo krajowe. Jeśli w toku prac nad ratyfikacją konwencji narodziłyby się wątpliwości co do prawnych konsekwencji niektórych przepisów, np. dotyczących pobierania organów od osób niemogących wyrazić na to zgody, musielibyśmy nawet wcześniej przyjąć prawo krajowe. Tylko wtedy uzyskalibyśmy prawo do zgłaszania zastrzeżeń i deklaracji traktatowych.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona