Świętowanie Dnia Judaizmu ma sens tylko wówczas, gdy na co dzień nasze czyny i słowa świadczą o tym, że postrzegamy Żydów jako siostry i braci, dzieci tego samego Boga - mówi w rozmowie z KAI o. Janusz Salamon SJ, dyrektor Centrum Kultury i Dialogu.
Jezuita odnosi się także do debaty wokół książki Jana Tomasza Grossa „Strach”. KAI: 17 stycznia obchodzimy w Polsce już po raz 11. Dzień Judaizmu. Dla przeciętnego polskiego katolika są to organizowane w ramach obchodów imprezy kulturalne, dyskusje, promocje książek, warsztaty, wystawy oraz spotkania. Czy zdaniem Ojca, jako dyrektora katolickiego Centrum Kultury i Dialogu, którego misją jest promocja dialogu między przedstawicielami różnych kultur i religii, te organizowane raz do roku przedsięwzięcia to zadowalająca forma zaangażowania Kościoła w Polsce w dialog z Żydami? O. Janusz Salamon: Jednodniowe obchody zawsze mają sens o tyle, o ile są świętowaniem czegoś, co jest dla nas ważne na co dzień i przez cały rok. Celebrowanie Święta Niepodległości jest bez znaczenia, jeśli w naszym codziennym wysiłku na rzecz dobra wspólnego nie udowadniamy miłości do naszej Ojczyzny. Celebrowanie Wielkanocy jest bez znaczenia, jeśli w codzienności nie oddajemy po trosze naszego życia z miłości, pamiętając, że tylko ten, kto traci swoje życie dla innych, jak Chrystus na Krzyżu, może to życie zachować. Podobnie świętowanie Dnia Judaizmu, jakikolwiek by ono przyjęło kształt, ma sens tylko wówczas, gdy na co dzień nasze czyny i słowa świadczą o tym, że postrzegamy Żydów jako siostry i braci, dzieci tego samego Boga - Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, ojców naszej wiary, a jednocześnie ojców Ludu Izraela. Proszę zwrócić uwagę, że mówienie o obchodach Dnia Judaizmu w kategoriach „dialogu z Żydami” ma swoje ograniczenia, jeśli chodzi o wyrażenie sensu tego typu działań. Otóż waga naszego nastawienia do przedstawicieli innych religii czy kultur, nie bierze się wyłącznie z potrzeby pragmatycznego „dogadania się”, żebyśmy się wzajemnie nie „pozjadali”, albo nie wysadzili w powietrze naszego wspólnego domu, który od kilkudziesięciu lat stoi na atomowej „beczce prochu”. Nie chodzi tylko o to, żeby „innych” przekonać do siebie, żeby w końcu, pomimo wzajemnych urazów, zaczęli nas lubić. Dla chrześcijanina pozytywne nastawienie do każdego człowieka, które Chrystus nazywa po prostu miłością, jest nakazem płynącym z wnętrza naszej własnej wiary. Zatem troska o to, żeby nasze serce było wolne od pogardy i nienawiści do „innych”, czy to będą Żydzi, muzułmanie, Murzyni, Niemcy, Ukraińcy, Rosjanie, czy nasz sąsiad z tej samej klatki schodowej, jest nie tylko troską o jakość „dialogu z” tymi „innymi”, tak jakbyśmy im składali wielkodusznie jakąś daninę, traktując ich choć trochę poważnie. W pierwszym rzędzie chodzi o mój dialog ze samym sobą, o moją własną walkę z pokusą lekceważenia bliźniego, walkę o jakość mojego człowieczeństwa. Bo zalegająca w sercu nienawiść i pogarda do drugiego człowieka jest najgroźniejszą trucizną, która potrafi przemienić moje człowieczeństwo i moją wiarę w karykaturę. Już św. Jan Apostoł pisał: „Jeśliby ktoś mówił, że miłuje Boga, a brata swojego nienawidził jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto nienawidzi swojego brata, żyje w ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy.” Zatem dokonany na Soborze Watykańskim II krok Kościoła w kierunku bardziej pozytywnego nastawienia do wyznawców innych religii był przede wszystkim dlatego ogromnym osiągnięciem, że uczynił Kościół bardziej przejrzystym świadkiem Chrystusowej miłości do wszystkich ludzi, bo Chrystus oddał życie za wszystkich, a nie tylko za „naszych”. Można powiedzieć, że chrześcijanie otwierając serce na wyznawców innych religii stali się przez to bardziej chrześcijańscy, bo bardziej podobni do Chrystusa w jego stosunku do drugiego człowieka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.