Czy Kenia udźwignie spoczywający na niej ciężar odpowiedzialności i czy rząd kenijski jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo wszystkim mieszkańcom tego kraju? Doświadczenia lat poprzednich pokazują, że sprawna i wyważona reakcja byłaby nowością dla kenijskich elit politycznych.
W reakcji na wydarzenia w Nairobi w ubiegłym tygodniu władze Kenii powinny z uwagą i wielką ostrożnością podejmować wszelkie kolejne działania. Wymaga tego nie tylko powaga i złożoność sytuacji, w jakiej kraj znalazł się po zamachu. Wezwanie do rewizji polityki zagranicznej jest jak najbardziej uzasadnione, zwłaszcza w kraju demokratycznym, jednak wnioski wcale nie muszą być jakościowo inne niż w przeszłości. Przy podejmowaniu tego rodzaju decyzji na Kenii ciąży dodatkowa odpowiedzialność. Kraj ten jest liderem Afryki Wschodniej i świadomie podjął się wysiłku wkroczenia na terytorium Somalii i walki z bojówkami Al-Shabaab. Status Somalii jako państwa upadłego, wszechobecna na jej terytorium przemoc oddziałów powiązanych z Al-Kaidą oraz akty piractwa na morzu pozwalały przewidzieć następstwa, jakie niesie ze sobą zbrojna interwencja.
W kręgach rządowych powinno unikać się "gdybania" na temat konieczności tej interwencji. Kenia jako lider regionu, sąsiad ogarniętego chaosem kraju, która na swoim terenie posiada jeden z największych obozów uchodźców na świecie nie miała szans na pozostanie na uboczu, a nawet jeśli, to wówczas ryzyko mogłoby być jeszcze większe.
Na arenie międzynarodowej kraje regionu mogą zyskać zacieśniając współpracę w sektorze bezpieczeństwa. To, że wśród ofiar byli obywatele krajów „zachodu” może stać się katalizatorem większego ich zaangażowania w podnoszenie poziomu bezpieczeństwa, a rolę lidera w tych działaniach powinna odegrać Kenia. Jednak do tego potrzeba rozważnych, pozbawionych emocji decyzji. Niewątpliwie somalijska mniejszość w Kenii licząca ponad 500 tys. osób obawia się konsekwencji tego tragicznego wydarzenia. W jej skład wchodzą nie tylko przebywający w obozie dla uchodźców Dadaab cywile, ale także mniejszość somalijska zamieszkująca Nairobi jak i inne miasta. Jednocześnie trzeba pamiętać, że wśród ofiar byli przecież także Somalijczycy.
Nauczone doświadczeniem elity polityczne Kenii powinny rozważnie podejmować kolejne decyzje i kroki. Pod koniec ubiegłego roku w wyniku serii zamachów przy użyciu granatów kenijski rząd napiętnował somalijskich uchodźców nazywając ich zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego i próbował przenieść siłą mniejszość somalijską do obozów dla uchodźców. Decyzje te zostały ostatecznie uchylone przez sąd najwyższy, który zezwolił uchodźcom na mieszkanie w miastach, jednak otwarta krytyka przez elity polityczne i represje mniejszości ze strony służb bezpieczeństwa zachęcały także do działania cywilów. Nie obyło się bez zamieszek, aktów przemocy czy prześladowań.
W kontekście tych wydarzeń, wśród zapowiedzi działań odwetowych i obietnicy ukarania winnych nadzieję daje wypowiedź Pani Minister Spraw Zagranicznych, Aminy Mohamed, która stwierdziła, że rząd kenijski nie użyje tej tragedii jako pretekstu do wycofania się z pomocy dla uchodźców i że dalej będzie wspierał wszystkich dotkniętych prześladowaniami. Zmuszenie wielu tysięcy uchodźców do zmasowanego powrotu do Somalii przyczyniłoby się tylko do jeszcze większej destabilizacji tego kraju, a sama Kenia i jej bezpieczeństwo na tym na pewno nie zyska.
Zrozumiałe jest, że Kenijczycy oczekują zdecydowanej reakcji rządu, który musi odbudować zaufanie i poczucie bezpieczeństwa swoich obywateli. Najlepiej byłoby to uczynić w taki sposób, żeby Kenijczycy nie obrócili się przeciwko Somalijczykom, a rozwiązaniem może być tutaj potraktowanie napastników jak zwykłych kryminalistów, a nie bojowników o wyższą sprawę. Postawienie ich przed sądem i surowe osądzenie byłoby satysfakcjonującym finałem dla tych, którzy utracili w tej tragedii swoich bliskich, a opinia publiczna ujrzałaby karzącą rękę triumfującej sprawiedliwości. Jednak, aby do tego doszło służby bezpieczeństwa zdecydowanie muszą przejąć inicjatywę w ściganiu winnych tej zbrodni, a rząd powinien wkrótce ogłosić długookresowe działania mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa na terenie całego kraju i bezpieczeństwa osobistego wszystkich jego mieszkańców.
W ubiegłym roku całkowita produkcja wodoru w Chinach przekroczyła 36 mln ton.
Jej zdaniem konieczne jest wzmocnienie dialogu ze Stanami Zjednoczonymi na równych prawach.
Tym razem najpewniej był to dron przemytników. Kontrabandy nie znaleziono.
"Operacja policyjna trwa. Nadal apelujemy do ludzi, aby unikali tego obszaru".
W latach 2015-2024 zlikwidowano ponad 800 nieekologicznych źródeł ogrzewania.