Reklama

Kolęda w bloku po północy

Dlaczego przyjmowanie księdza po kolędzie przestało być normą, zwłaszcza w miastach? - zastanawia się Gazeta Wyborcza.

Reklama

Zeszyt do religii (jeśli w domu są dzieci), krzyż i świeca na stole i obowiązkowa biała koperta. Czasem ciastka, herbata. W ten sposób katolicy co roku przygotowują się do wizyty księdza z parafii. Tyle że nie jest ich już tak wielu jak przed laty. Księża przyznają: w wielu domach zastajemy zamknięte drzwi. Chodzenie po kolędzie (łac. calendae - pierwszy dzień miesiąca) rozpoczyna się po Bożym Narodzeniu i kończy przed Wielkim Postem. Kolęda ma służyć temu, by ksiądz pobłogosławił dom i poznał bliżej wiernych. Najstarsze wspomnienie o kolędzie sięga 1607 r. Wtedy na synodzie prowincjonalnym w Piotrkowie przykazano, żeby księża odwiedzali ludzi w domach, uczyli ich modlitw i katechizmu. A także, żeby upewnili się, czy w domu żyje się po chrześcijańsku. - Co roku księdza przyjmuje mniej więcej 60 proc. mieszkańców parafii - mówi Gazecie ks. Czesław Mazur, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego we Wrocławiu. - Ludzie, którzy mieszkają na terenie parafii i jednocześnie utożsamiają się z nią, nie mają problemu z otwarciem drzwi domu przed kapłanem. Gorzej z tymi, którzy mieszkają na stancji czy wynajmują mieszkanie. Oni nie czują związku z parafią. Młodzi na przykład wymawiają się, że byli albo będą na kolędzie u rodziców. A mieszkań wynajmowanych jest w blokach coraz więcej. Podobnie jest na poznańskich Winogradach: - Księdza po kolędzie przyjmuje u nas trochę więcej niż połowa mieszkańców - mówi ks. Zbigniew Orłowski, proboszcz proboszcz parafii pw. Matki Boskiej Zwycięskiej. I tłumaczy, że "drzwi zamknięte przed księdzem" należy nieraz rozumieć dosłownie, niekoniecznie jako odmowę przyjęcia gościa. - W domach, gdzie mieszka wielu studentów i jest sporo mieszkań wynajmowanych, po prostu trudno ludzi zastać. Także wcześniej, przed wizytą, gdy ministrant chodzi po domach i pyta ludzi, czy życzą sobie przyjąć księdza. Może cztery, góra pięć razy byłem w takim mieszkaniu studenckim, nie więcej. Tam gdzie mieszkają od lat stali parafianie, zwykle na dziesięć mieszkań w dwóch, trzech księdza nie przyjmują. Inaczej w wieżowcach: wyjdzie że nawet połowa. To nie znaczy, że oni odeszli od Boga czy Kościoła, ale część bloków zmieniła się w pół-akademiki, gdzie tylko się nocuje - wyjaśnia ks. Orłowski. Ks. Władysław Nowicki proboszcz parafii św. Franciszka z Asyżu na warszawskim Okęciu zachowuje optymizm: - Ludzie chętnie przyjmują księdza, głos żadnej pani Senyszyn nie nastraja ich negatywnie. W porównaniu z ubiegłym rokiem radykalnych zmian nie widzę, może jesteśmy w nieco mniejszej liczbie domów niż kilka lat temu. Ale ci, co odmawiają, robią to bardzo delikatnie i grzecznie. Pamiętajmy też, że sporo ludzi jest bardzo zapracowanych. Gdyby wizyta księdza przebiegała w późniejszych godzinach, byłoby to z pewnością dla nich wygodniejsze, jeśli pracują nieraz do 21. No ale niemożliwe, żeby ksiądz chodził do północy - stwierdza. Gdy już ksiądz zastanie wiernych w domu, czas na rozmowę. A te do łatwych nie należą. Ludzie często nie wiedzą, jak się zachować, o czym rozmawiać z księdzem, którego często widzą po raz pierwszy w życiu. Otwartości nie sprzyja też napięty czas kolędy. Ks. Orłowski: - Te rozmowy są różne, prostsze i trudniejsze. Ale na ogół nie podejmuje się żadnych wielkich problemów. Ks. Mazur: - Z tego, co słyszę od księży, rozmowy są bardzo otwarte, szczere. Ludzie chcieliby nieraz, żeby ten czas przedłużyć, jednak przy dużych parafiach to niemożliwe. Lepiej zostało to rozwiązane na Śląsku, gdzie kolęda zaczyna się już przed Bożym Narodzeniem. Inny klimat panuje np. na kolędzie w akademikach. Ks. Piotr Kropisz, jezuita z Warszawy: - Chodzę po pokojach, tak jak po mieszkaniach. Wcześniej zaprzyjaźnione osoby ustalają, kto chce przyjąć księdza. I zwykle jest to od połowy do trzech czwartych mieszkańców. Sądzę, że to więcej niż średnia warszawska. Poświęcam studentom więcej czasu niż standardowe kilka minut. Umawiamy się z reguły się na jakieś 20 minut, a i tak są opóźnienia. To zawsze szczere i ważne spotkania. Kłopoty z kolędą • Po prostu trudno ludzi zastać. Gdyby wizyta księdza przebiegała w późniejszych godzinach, byłoby to z pewnością dla nich wygodniejsze. Nieraz pracują do 21. • Młodzi wymawiają się, że byli albo będą na kolędzie u rodziców. A mieszkań wynajmowanych jest coraz więcej. Część bloków zmieniła się w pół-akademiki, gdzie tylko się nocuje. • Ksiądz ma za mało czasu w czasie wizyty. Ludzie chcieliby nieraz porozmawiać, jednak przy dużych parafiach to niemożliwe.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Niedziela
wieczór
3°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
3°C Poniedziałek
dzień
wiecej »

Reklama