Teraz żyjemy w normalnym państwie, dlatego wtrącanie się Kościoła do konfliktów, np. pielęgniarek z rządem, jest na pewno niewskazane - powiedział w wywiadzie dla Dziennika arcybiskup Tadeusz Gocłowski.
Dlaczego? "Kościół nie ma rozeznania, jakie są możliwości państwa. Przy takim sporze jest miejsce dla działań związków zawodowych i rozmów w komisjach trójstronnych" - mówi metropolita gdański. Bogumił Łoziński: Początek roku obfituje w konflikty społeczne: strajki pielęgniarek, lekarzy, górników czy celników. Dlaczego Kościół nie angażuje się w pomoc przy rozwiązywaniu tych konfliktów? Abp Tadeusz Gocłowski: Celem Kościoła jest przede wszystkim praca duszpasterska, która rzeczywiście obejmuje problemy społeczne. Jednak trzeba zdecydowanie odróżnić upominanie się o przestrzeganie zasad wynikających z katolickiej nauki społecznej, np. o sprawiedliwość, od wtrącania się Kościoła w sfery będące w kompetencji państwa, np. w system gospodarczy. Oczywiście duszpasterze nie uciekają od sytuacji, w których mogliby pomóc, ale nie jako strona, lecz jako czynnik łagodzący nieporozumienia. - Brał Ksiądz Arcybiskup udział w takich mediacjach? - W latach 90. uczestniczyłem w rozmowach między związkowcami a pracodawcami w Hucie Warszawa. Strajk trwał długo, robotnicy rozpoczęli głodówkę, nie mogli porozumieć się z nowymi właścicielami, którymi wówczas byli Włosi. Nie występowałem w roli eksperta, lecz jako przedstawiciel Kościoła, który próbował doprowadzić strony sporu do rozmów. Udało się, a strajk szczęśliwie zakończył się porozumieniem. - Dlaczego więc przy obecnej fali strajków duchowni nie próbują pomóc? - Kościół pomaga, jeśli obie strony konfliktu o to proszą. Nie możemy wchodzić w nie swoje kompetencje. W czasie strajku w Hucie Warszawa przyjechali do mnie po pomoc zarówno Włosi, jak i pracownicy huty. To był inny czas, transformacja gospodarcza, przechodziliśmy z socjalizmu do kapitalizmu. - A gdyby teraz o pomoc w zakończeniu strajku poprosiły Kościół np. pielęgniarki? - Teraz żyjemy w normalnym państwie, dlatego wtrącanie się do takich konfliktów jest na pewno niewskazane. Kościół nie ma rozeznania, jakie są możliwości państwa. Przy takim sporze jest miejsce dla działań związków zawodowych i rozmów w komisjach trójstronnych. - Padają zarzuty, że gdy rządzą partie prawicowe, np. PiS czy PO, Kościół nie wchodzi w sytuacje, które mogłyby go postawić w spór z rządem. Stąd teraz nie angażuje się w pomoc strajkującym, nawet gdy z perspektywy nauczania Kościoła ich postulaty są słuszne. Jakby Ksiądz Arcybiskup odniósł się do takich zarzutów? - To zupełnie nieprawdziwe oskarżenia. Przecież gdy wybuchają strajki górników, metropolita górnośląski abp Damian Zimoń wysyła swojego przedstawiciela, aby pomógł w rozwiązaniu konfliktu - także gdy rządzi prawica. Proszę zrozumieć, Kościół nie może ingerować w struktury państwa czy samorządu. Kościół nie jest jakimś superarbitrem, angażuje się w rozwiązanie konfliktu, gdy jest możliwość dialogu. Problemy czysto ekonomiczne powinny być w gestii normalnie funkcjonującego państwa. - Ale Kościół ze swoim społecznym nauczaniem może być punktem odniesienia dla stron konfliktu i na przykład głośno mówić, że zarobki pielęgniarek w granicach tysiąca złotych są niegodne i należy je podwyższyć. - Nie ulega wątpliwości, że pielęgniarkom otrzymującym taką pensję należy się podwyżka, aby mogły godnie żyć i utrzymać rodzinę. Tylko upominanie się o tę podwyżkę jest rolą związków zawodowych. Wchodzenie w tę sytuację Kościoła byłoby ingerencją w normalnie funkcjonujące państwo. Kościół może podejmować takie inicjatywy, gdy państwo nie jest w stanie samo tych spraw uregulować.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.