Dziś, 28 lutego, środowisko skupione wokół miesięcznika „Więź" obchodziło
jubileusz 50-lecia istnienia. Z tej okazji publikujemy rozmowę KAI z
redaktorem naczelnym "Więzi" Zbigniewem Nosowskim.
KAI: „Więź” ma już 50 lat. Czym ma być to pismo dzisiaj?
- Wydaje mi się, że najważniejszym celem „Więzi” w wymiarze społecznym ma być pomoc w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego oraz nadawanie mu chrześcijańskiego charakteru od wewnątrz. Chcemy również – w miarę możliwości – pomagać w tworzeniu wizji Kościoła w Polsce, wizji dojrzałej, zdolnej do zmierzenia się z wyzwaniami XXI wieku.
Pismo kierowane jest do ludzi myślących, do wszystkich, którym ważna wydaje się refleksja nad podstawowymi problemami religii i kultury, problemami społecznymi, czy politycznymi. To niekoniecznie muszą być ludzie wierzący. W praktyce czytelnicy „Więzi” to przekrój wszystkich kategorii wiekowych i ludzie o bardzo różnym stosunku do wiary i Kościoła.
Katolikom chcemy dać solidną formację intelektualną i uświadomić potrzebę głębokiej formacji duchowej – bo ta druga nie jest naszym zadaniem. Natomiast ludziom bardziej lub mniej oddalonym od Kościoła – chcemy pokazywać te nurty myślowe we współczesnym katolicyzmie, które wydają się nam najbardziej wartościowe.
Coraz bardziej odczuwam również, że sam tytuł pisma zawiera w sobie program – wciąż aktualny i niesłychanie zobowiązujący. To przede wszystkim zobowiązanie do takiego stylu publicystyki, który nawet w krytyce i polemice szuka dobra wspólnego, a nie partykularnego; który nie koncentruje się na udowadnianiu swojej racji. Tak było od początku. Pamiętam, jak przychodziłem do redakcji z pierwszymi napisanymi w młodzieńczym zapale tekstami polemicznymi, w których zdarzało się, że przypisywałem swoim adwersarzom jakieś myśli czy poglądy. Juliusz Eska pokazywał mi wówczas konkretne fragmenty i zadawał pytanie: „A skąd to wiesz, że on tak myśli?” – „nie wiem, tak mi się wydaje” – „a, to napisz inaczej!”. To była lekcja odpowiedzialności za słowo.
Nasz tytuł jest również zobowiązaniem do podejmowania tematów związanych z dialogiem polsko-niemieckim, polsko-żydowskim, polsko-rosyjskim, polsko-ukraińskim, dialogiem ekumenicznym, kulturowym, międzyreligijnym – tematów coraz mniej „modnych” w kręgach katolickich.
KAI: Rzeczywiście, coraz częściej słychać głosy, że bardziej niż na dialogu powinniśmy się skupić na odkrywaniu własnej tożsamości, zwłaszcza, że bez tożsamości trudno prowadzić dialog.
- Bo oczywiście nie da się prowadzić dialogu z kimś bez jasno określonej tożsamości. Człowiek, który nie wie kim jest i z niczym się nie identyfikuje, nic w dialogu nie osiągnie. Może się przysłuchiwać, ciekawie komentować, ale nie jest partnerem. Tyle, że my w „Więzi” jesteśmy głęboko przekonani, że katolicka tożsamość wyraża się właśnie w podejmowaniu dialogu z ludźmi inaczej myślącymi. Nie jest to nasz własny pomysł. Mówi o tym Magisterium Kościoła. Nie ma katolickiej tożsamości bez otwartości i dialogu.
Papieże w ostatnich dziesięcioleciach wielokrotnie zachęcali na przykład, aby katolicką teologię i tożsamość formułować w sposób ekumeniczny – wyrażać ją w taki sposób, który byłby wyciąganiem ręki i zapraszaniem innych. Dokumenty te są zobowiązujące dla wierzących katolików. Mówią one zarówno o postawie dialogu, jak i pewnych instytucjonalnych jej wyrazach, o przedsięwzięciach, które trzeba podejmować, zarówno w dziedzinie ekumenicznej, jak i międzyreligijnej.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
»
|
»»