Środowe gazety zamieszczają komentarze i analizy związane z opisana przez Gazetę Wyborczą sprawą rzekomego molestowania nieletnich przez księdza ze Szczecina.
- Kiedy na początku lat 90. w USA wybuchła afera pedofilska wśród księży, pojawiły się zarzuty, że Kościół chce te sprawy zamieść pod dywan. Tymczasem Kościół rozwiązywał je zgodnie z watykańską instrukcją z 1962 r., która mówiła, że sprawy związane z naruszeniem moralności przez duchownych należy rozwiązywać wewnątrz Kościoła i w tajemnicy. To dopiero zmieniło się w 2002 r., kiedy po wizycie biskupów amerykańskich w Watykanie ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał Joseph Ratzinger wydał stanowczą i jednoznaczną deklarację. Mówiła ona, że w takich sytuacjach Kościół przede wszystkim ma bronić ofiary, a na drugim miejscu troszczyć się o swoje dobre imię. Mam wrażenie, że w sprawie szczecińskiej początkowo postępowano według instrukcji z 1962 r. To jest inna mentalność skupiająca się na obronie Kościoła. Dopiero w ostatnich latach zmieniono sposób podejścia do problemów moralnych – obecny arcybiskup szczecińsko-kamieński podejmuje kroki w duchu deklaracji z 2002 r. - W świetle tej deklaracji po pierwszych sygnałach o podejrzeniu molestowania chłopców ks. Andrzej powinien zostać odsunięty od opieki nad nimi, aż do wyjaśnienia sprawy. - Taka praktyka, choć często krytykowana, jest stosowana w Kościele w USA. Kapłani oskarżeni o pedofilię są od razu odsuwani. To jest racjonalne postępowanie i sprawdza się. Takie działanie jest bardziej odpowiedzialne – choć w przypadku fałszywych oskarżeń dla takiego kapłana na pewno krzywdzące – niż dopuszczenie do sytuacji, w której jego czyny miałyby przynieść szkodę moralną i psychofizyczną dzieciom. Tego zabrakło w Szczecinie. Radykalniejsze kroki zostały podjęte dopiero w ubiegłym roku, gdy na skutek interwencji Jarosława Gowina ks. Andrzej został całkowicie odsunięty od pracy z dziećmi. - W archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej od blisko roku trwa proces w sprawie ks. Andrzeja przed sądem kościelnym. Czy po 13 latach od ujawnienia problemu wyjaśni on sprawę? - Sąd na pewno będzie brał pod uwagę zeznania obu stron. O problemie wie też Stolica Apostolska. Kongregacja Nauki Wiary poleciła ją dogłębnie wyjaśnić. W ostatnim roku coś się musiało wydarzyć, że jednak abp Zygmunt Kamiński odsunął ks. Andrzeja od jego wcześniejszych obowiązków. Jestem przekonany, że proces będzie sprawiedliwy. - A może lepszym rozwiązaniem byłby proces cywilny? - To jest dla mnie jeden ze znaków zapytania w tej sprawie: dlaczego ludzie, którzy oskarżają ks. Andrzeja o molestowanie, do tej pory nie wytoczyli mu procesu. Jest zrozumiałe, że nie zrobiły tego jako dzieci czy 15-, 16-letni chłopcy, ale obecnie są już dorośli. Brak procesu cywilnego działa na niekorzyść oskarżycieli. - W trakcie ujawniania faktów niektórzy duchowni oskarżają o. Marcina Mogielskiego, który spisał zeznania molestowanych chłopców i je ujawnił, o szkodzenie Kościołowi. Kto w tej sprawie szkodzi Kościołowi? - Zawsze szkodzi Kościołowi ten, kto nie pilnuje prawdy i stara się, by nie wyszła ona na jaw. Ataki personalne wobec o. Marcina odbieram jako nieeleganckie.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.