Polscy publicyści o sprawie molestowania przez księdza

Środowe gazety zamieszczają komentarze i analizy związane z opisana przez Gazetę Wyborczą sprawą rzekomego molestowania nieletnich przez księdza ze Szczecina.

I tylko takie działania mogą przynieść efekty. Odsyłanie (nawet, jeśli zgodne z procedurami prawnymi) do samych zainteresowanych, odmowa komentowania spraw z innej diecezji – sprawia bowiem wrażenie chowania głowy w piasek i jeszcze pogłębia frustrację i rozgoryczenie wiernych, którzy zamiast jasnego sygnału oceny postępowania nie tylko przestępcy, ale także tych, którzy – być może przez brak roztropności – go chronili czy nie przebadali sprawy. Rodzi to także niebezpodstawne podejrzenie o solidarność grupową, która staje się ważniejsza niż zasady moralne czy bezpieczeństwo wiernych. I nie inaczej było w Polsce przy sprawach arcybiskupów Juliusza Paetza czy Stanisława Wielgusa, które dodatkowo podzieliły wiernych na wierzących i niewierzących w ich winę… Szybkie reagowanie na sytuacje kryzysowe, rozwiązywanie konkretnych problemów czy eliminowanie duchownych, którzy są groźni dla innych – nie powinny jednak przesłaniać faktu, że dla części mediów i ich komentatorów kryzys seksualny jest jedynie okazją do przedstawienia własnych modeli reform w Kościele (tak zresztą było w Stanach Zjednoczonych). Liberalni komentatorzy z „The Boston Globe” czy „New York Timesa” przekonywali, że tylko zniesienie celibatu, zgoda na małżeństwa homoseksualne czy poluzowanie zasad moralności seksualnej może doprowadzić do zmniejszenia ilości molestowań. Konserwatyści odpowiadali im, że wręcz przeciwnie – zapobiec narastaniu fali skandali może tylko przywrócenie ostrej i jednoznacznej dyscypliny, którą poluzowali – nie ma co ukrywać – zwolennicy modernizmu. Spór ten, prowadzony zresztą przez samych katolików, prowadził do tego, że zamiast zajmować się tym, co rzeczywiście istotne, czyli tragedią skrzywdzonych, próbami rozwiązania konkretnych problemów, zajmowano się sporami ideologicznymi. A dyskusja nad rozwiązaniem konkretnych problemów przekształcała się w dyskusję – będącą, nie ma co ukrywać, na rękę części niechętnych Kościołowi mediów – nad koniecznością reformy całego Kościoła. Tyle tylko, że w ten sposób umykał fakt, iż skandale, także seksualne zdarzają się nie tylko w Kościele katolickim, ale również w innych wspólnotach. I to zarówno tych konserwatywnych (by wymienić jeden z konserwatywnych w kwestiach światopoglądowych megakościołów amerykańskich, któremu przewodził Tom Haggard, przyłapany na korzystaniu z usług homoseksualnych prostytutek), jak i liberalnych (by wymienić tu tylko kanadyjskich anglikanów). Nie chroni przed nimi zatem ani reformacja, ani kontrreformacja, a jedynie wierność zasadom i świadomość osobistej odpowiedzialności za decyzje, jaką ponoszą także biskupi. Ten element „reformatorskiej pasji” krytyków niegodnych zachowań pewnej części duchownych można już dostrzec również w Polsce, ale nie jest on na razie wiodący. I dobrze, by tak pozostało, bo np. spór o model wyboru biskupów w niczym nie pomoże ofiarom molestowania, a jedynie zideologizuje debatę i pozbawi ją odniesienia do konkretnych przypadków, które trzeba rozwiązać. Nie wolno też w całej tej sprawie dać się zwariować. Skandale seksualne (tak jak wszelkie inne), choć zdarzają się i trzeba je wówczas rozwiązać – nie są jednak w Kościele codziennością. Przestępcy zdarzają się wśród księży, ale zdecydowana większość katolików nie miała z nimi do czynienia. Przypominanie o tym, pokazywanie pozytywnych, ale i trudnych elementów pracy duchownych pozostaje istotnym zadaniem tych wszystkich, którzy chcą nie dopuścić do powtórzenia w Polsce modelu irlandzkiego.Nie powinni o nim zapominać również ci, którzy – i dobrze – z różnych powodów zabrali się do załatwiania pewnych trudnych spraw w Kościele. Brud, który próbują oni zwalczyć, jest tylko, może istotną, ale jednak plamą na generalnie jasnym obliczu Kościoła. Grzech, także zaniechania, ludzi Kościoła, nie powinien przesłaniać tej prawdy. Uniknięcie kryzysu irlandzkiego wymaga jednak jeszcze jednej rzeczy. Trzeba jasno sobie powiedzieć, że polski katolicyzm jest nie tylko czymś nam danym na wieki wieków, ale i zadanym. Spokojne kontemplowanie pełnych (coraz mniej) świątyń czy wciąż jeszcze licznych (ale i te wskaźniki spadają) seminariów to za mało. Trzeba zrobić wszystko, by to się nie zmieniło. A to wymaga pracy, odwagi i świadomości, że święty spokój nie jest wartością najwyższą. Z czym niestety nie jest w polskim Kościele najlepiej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
9°C Piątek
noc
6°C Piątek
rano
13°C Piątek
dzień
14°C Piątek
wieczór
wiecej »