Konflikt Episkopatu z intelektualistami katolickimi zagraża polskiemu Kościołowi - twierdzi publicysta Gazety Wyborczej Mirosław Czech.
W artykule opublikowanym w weekndowym wydaniu GW czytamy: W styczniu 2007 r. powszechnie mówiło się: po sprawie niedoszłego ingresu arcybiskupa Stanisława Wielgusa nic już w Kościele polskim nie będzie takie jak wcześniej. Dziś jednak po niedawnych emocjach nie zostało ani śladu. Kontakty arcybiskupa z bezpieką - jak, bez wymienienia nazwiska Wielgusa, napisano w komunikacie Konferencji Episkopatu z listopada 2007 r. - "można by uznać z perspektywy historycznej za nieroztropne, przy czym w ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej były one często nieuniknione, a odbywały się za wiedzą władz kościelnych". Sprawa rozeszła się po kościach i wszystko na pozór wróciło do normy. Ale spokoju nie ma. Pytania o sposób rozwiązania problemu abp. Wielgusa powróciły przy okazji sporu wokół nominacji arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia na funkcję metropolity gdańskiego. Protagoniści są ci sami - hierarchia oraz najbardziej aktywni katolicy świeccy wspierani przez znanych duchownych. W drugiej linii usadowiło się środowisko Radia Maryja, wietrząc we wszystkim zmowę sił niechętnych Kościołowi i sugerując, że w sprawie Głódzia rząd naruszył konkordat, bo puścił do mediów przeciek o jego nominacji. Biskupi zadziałali zdecydowanie - wydali oświadczenie, w którym zaprotestowali przeciw ingerowaniu w wewnętrzne sprawy Kościoła. Postanowili pokazać, że wyciągnęli właściwe wnioski z przypadku abp. Wielgusa i nie wypuszczą już ze swych rąk steru kościelnej nawy. Pierwszy kawę na ławę wyłożył niezawodny w takich sytuacjach Tomasz Terlikowski ("Pastiszowa ludowość arcybiskupa Głódzia", "Rzeczpospolita" z 7 kwietnia br.): "Polski Kościół niczego się nie nauczył. Solidarność korporacyjna, krycie duchownych za wszelką cenę, rozwiązywanie problemów przez ich przemilczanie i powoływanie komisji do prac pozorowanych, czy wreszcie oskarżanie o zdradę tych, którzy usiłują zwracać uwagę na jakieś niewygodne kwestie - wszystko to kwitło przed rokiem. Kwitnie także dziś. Można nawet odnieść wrażenie, że dzięki skutecznemu (bo zakończonemu pełnym rezygnacji milczeniem zwolenników oczyszczenia pamięci w polskim Kościele) rozprawieniu się z lustracją i jej zwolennikami taki styl działania polskiego Kościoła został uznany za jedynie dopuszczalny z katolickiego punktu widzenia".
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.