O zorganizowanie poniedziałkowego zamachu bombowego w Wołgogradzie, na południu Rosji, podejrzewany jest pochodzący z regionu moskiewskiego ekstremista islamski Dmitrij Sokołow - informują we wtorek media w Rosji, powołując się na źródła w organach ścigania.
Według tych relacji to właśnie jego pochodząca z Dagestanu żona Naida Asijałowa w poniedziałek zdetonowała bombę w jednym z autobusów komunikacji miejskiej w Wołgogradzie, zabijając oprócz siebie sześć osób i raniąc niemal 50.
Do eksplozji doszło o godzinie 14.05 czasu miejscowego (12.05 czasu polskiego), gdy autobus podjeżdżał na przystanek. Większość poszkodowanych stanowią studenci i uczniowie miejscowych szkół.
Śledczy utrzymują, że początkowo Asijałowa miała dokonać zamachu w Moskwie, jednak z nieznanych powodów zmieniła plany. Z relacji świadków wynika, że do Wołgogradu przyjechała autobusem komunikacji międzymiastowej Machaczkała-Moskwa; wysiadła z niego na godzinę przed zamachem na przystanku w pobliżu wołgogradzkiej Akademii MSW.
21-letni Sokołow jest synem zawodowego wojskowego. Mieszkał w mieście Dołgoprudnyj, 20 km na północ od Moskwy. Był studentem Moskiewskiego Państwowego Uniwersytety Leśnego. W 2011 roku przeszedł na islam, przyjmując imię Abduł Dżabar. Uczęszczał do jednego z moskiewskich meczetów. Zapisał się także na kursy języka arabskiego. W lipcu 2012 roku zaginął.
Według śledczych Sokołow za namową Asijałowej, którą poznał w Moskwie, wyjechał do Dagestanu, gdzie zasilił szeregi islamskich radykałów. Przeszedł szkolenie dywersyjne. Obecnie to on szkoli przyszłe terrorystki-samobójczynie.
Śledczy twierdzą, że to również on przygotował Madinę Alijewą, która w maju tego roku wysadziła się w powietrze w Machaczkale, w pobliżu gmachu republikańskiego MSW, zabijając dwie osoby i raniąc jedenaście.
30-letnia Asijałowa pochodziła z Bujnakska, 46 km na zachód od Machaczkały. Trzy lata temu zerwała stosunki z rodziną. Stale zmieniała miejsce zamieszkania. W strukturach rebeliantów zajmowała się werbunkiem. To prawdopodobnie ona zwerbowała Sokołowa, który później przygotował ją do samobójczego ataku.
Wołgograd, milionowe miasto nad Wołgą, w pobliżu wybuchowego Północnego Kaukazu, nosi obecną nazwę od 1961 roku. W latach 1925-1961 nazywano je Stalingradem, a wcześniej - w czasach monarchii i na początku rządów bolszewickich - Carycynem.
Miasto to jest jednym z bastionów wyborczych prezydenta Władimira Putina, który co roku je odwiedza. Poparcie dla niego wśród mieszkańców nie spada w sondażach poniżej 60 procent.
Dagestan, zamieszkany przez 2,5 mln ludzi, jest jedną z najbiedniejszych, najbardziej zróżnicowanych etnicznie i niespokojnych republik Federacji Rosyjskiej. Często dochodzi tam do aktów przemocy. Zazwyczaj ich ofiarami są policjanci i żołnierze. O ataki te zwykle obwinia się miejscowe gangi i islamskich rebeliantów.
Dagestan jest zarazem jedną z muzułmańskich republik Północnego Kaukazu - obok Czeczenii, Inguszetii, Kabardo-Bałkarii i Karaczajo-Czerkiesji - które operujący na ich terytorium radykałowie, skupieni w proklamowanym w 2007 roku Emiracie Kaukaskim, chcą oderwać od Rosji, by utworzyć w regionie niezależne państwo oparte na szariacie.
Zgodnie z planami przywódcy islamistów Doku Umarowa, wroga numer jeden Kremla, obwód wołgogradzki także ma być częścią tego państwa.
W lipcu Umarow zaapelował do swoich zwolenników, by uniemożliwili przeprowadzenie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi w lutym 2014 roku. Jednocześnie odwołał ogłoszone rok wcześniej moratorium na ataki na ludność cywilną w Rosji.
Wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec" nie wyklucza, że poniedziałkowy zamach w Wołgogradzkie może być częścią planów rebeliantów mających na celu storpedowanie olimpiady w Soczi. Impreza ta, to oczko w głowie Putina. Jej koszty już oszacowano na ponad 50 mld dolarów, czyli więcej, niż pochłonęły wszystkie dotychczasowe zimowe igrzyska razem wzięte.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.