Liban w ogniu

Hezballah w ciągu ostatnich dwóch lat po konflikcie z Izraelem, jeszcze bardziej urósł w siłę militarną i polityczną, żądając dymisji aktualnego rządu po to, aby w nowym zapewnić sobie dużo większe wpływy niż dotychczas. Od ponad roku całe centrum Bejrutu jest okupowane przez koczujących tam pod namiotami bojowników tej organizacji. Już prawie od sześciu miesięcy, pomimo 18 prób, Parlament Libański nie był w stanie wybrać nowego Prezydenta Republiki z powodu ciągłych intryg politycznych Hezballachu. Kilka dni temu, rząd Libański podjął dwie drastyczne dla Hezballahu decyzje. Pierwsza dotyczy zlikwidowania sieci telefonicznej, którą samowolnie na własny użytek, zainstalował sobie Hezballah, aby się uchronić przed jakąkolwiek możliwością podsłuchiwania przebiegu informacji. Druga dotyczy dymisji szefa bezpieczeństwa Międzynarodowego Lotniska w Bejrucie, który przyzwalał na przepływ broni dla Hezballahu, pochodzącej zdaniem obserwatorów Libańskiej sceny politycznej, z Iranu. Decyzje te sprowokowały Hezballah do zbrojnych potyczek z siłami związanymi z aktualnym rządem. Po kilkudniowych walkach na ulicach Bejrutu, które przyniosły około 50 zabitych i ponad 150 rannych, rząd, dla uniknięcia dalszego rozlewu krwi, wycofał się częściowo z podjętych decyzji, przekazując sprawę Armii Libańskiej, która w tej sytuacji znajduje się po środku tego konfliktu. Lotnisko w Bejrucie jest nadal zamknięte, jedyne jeszcze otwarte przejście graniczne znajduje się na północy Libanu. Mówi się, że wszystkie wspólnoty Libańskie, również i chrześcijanie, zaopatrują się błyskawicznie w broń. Libanowi grozi nowa wojna domowa.