- Czerwone gwiazdy muszą zniknąć z kremlowskich wież, a nazwiska morderców cara Mikołaja II z nazw rosyjskich ulic i stacji metra - ogłosił wczoraj ojciec Gieorgij Riabych z moskiewskiego patriarchatu. - czytamy w Gazecie Wyborczej.
Cerkiew koordynuje żałobne obchody 80. rocznicy śmierci cara Mikołaja II Romanowa, którego bolszewicy rozstrzelali wraz z rodziną w nocy z 16 na 17 lipca 1918 r. w Jekaterynburgu. - Ten mord musi być nazwany przez państwo zbrodnią. Od niego zaczęła się tragedia naszego narodu - mówił wczoraj patriarcha Moskwy i Wszechrusi Aleksij II. Jego pomocnik o. Gieorgij Riabych publicznie ubolewał, że choć rosyjskie rozliczenia z komunizmem rozpoczęły się tuż po rozpadzie ZSRR, to potem zostały całkowicie porzucone. Prawosławni domagają się, aby z Moskwy jak najszybciej znikła stacja metra Wojkowskaja, nazwana tak na cześć jednego z morderców carskiej rodziny Piotra Wojkowa, który wyznaczył miejsce egzekucji Romanowych (w piwnicy domu kupca Ipatiewa), a potem zadbał o benzynę i kwas solny użyty do niszczenia carskich zwłok. Piotr Wojkow, który w latach 20. był przedstawicielem ZSRR w Warszawie, (gdzie został zastrzelony na dworcu przez rosyjskiego monarchistę) spoczywa do dziś przy murze kremlowskim na placu Czerwonym. - Nie mówię, żeby usuwać wszystkich radzieckich patronów, ale morderców - jak najszybciej - przekonuje w mediach o. Riabych. Cerkiew chciałaby też zamienienia czerwonych gwiazd na wieżach kremlowskich na dwugłowe orły z rosyjskiego godła. I zmiany nazwy stacji metra Kropotkinskaja (od nazwiska anarchisty cenionego przez Lenina) przy głównej cerkwi Rosji - Świątyni Chrystusa Zbawiciela, którą wysadzano w powietrze na rozkaz Stalina, a odbudowano dopiero w latach 90. dzięki decyzji prezydenta Borysa Jelcyna. Ale rosyjska Cerkiew, która wspiera odrodzenie mocarstwowej pozycji Rosji i wychwala obecnych gospodarzy Kremla, ma kłopot z pogodzeniem potępienia dla komunizmu z podziwem dla sukcesów ZSRR. - Zbrodniczość bolszewickiej rewolucji nie powinna nam odbierać szacunku dla osiągnięć ZSRR, zwłaszcza w latach 40.- 60. XX w. - tłumaczył wczoraj o. Wsiewołod Czaplin, szef wydziału stosunków zewnętrznych patriarchatu. O ile lata 40. są dla niemal wszystkich Rosjan tożsame ze zwycięstwem nad faszyzmem, to lata 50. i 60. to błyskawiczna, zapoczątkowana jeszcze przez Stalina, industrializacja i modernizacja ZSRR okupiona krwią i prześladowaniami politycznymi. Obchody ku czci cara, którego prawosławni wynieśli na ołtarze w 2000 r., wywołały spory w Rosji, gdzie Mikołaj II ma nadal przeciwników, m.in. wśród komunistów oraz liberałów. - Kto mordował robotników w 1905 r.? Przez tyle lat miał nieograniczoną władzę, a doprowadził kraj do upadku! - przekonywał wczoraj sędziwy weteran pod Świątynią Chrystusa Zbawiciela, gdzie przed wieczornymi modłami za Romanowych wybuchła uliczna kłótnia o historię. - Czerwone bestie. I masoni. To oni mu przeszkodzili - odkrzykiwali obrońcy cara. Rosyjscy demokraci przyznają się do dziedzictwa rewolucji lutowej 1917 r., która "demokratycznie obaliła monarchię" w Rosji, ale całkowicie odrzucają bolszewicką rewolucję październikową. - W październiku 1917 r. nie było żadnej drugiej rewolucji, lecz przewrót i nielegalny zamach stanu - tłumaczy rosyjski opozycjonista Grigorij Jawliński.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.