To właśnie w dziedzinie rozwodów Unia chce przećwiczyć zapisaną w traktacie nicejskim możliwość tworzenia grupy państw, które chcą zacieśniać współpracę tam, gdzie pozostałe nie chcą - przypomina tygodnik Polityka.
Rozmowy na temat wspólnych zasad ułatwiających rozstania tzw. parom transgranicznym (czyli że mąż i żona pochodzą z różnych unijnych krajów) toczyły się od lat. Wreszcie zablokowała je Szwecja, która ma najbardziej liberalne prawo rozwodowe, więc tak czy owak musiałaby je zaostrzyć. A nie chce. W tej sytuacji zmówiło się dziewięć państw - Austria, Grecja, Francja, Hiszpania, Luksemburg, Rumunia, Słowenia, Węgry i Włochy - które chcą wypracować wspólne reguły rozwodowe. Pięć kolejnych, z Niemcami, Belgami i Portugalczykami na czele, ma się wkrótce do nich dołączyć. Listę oponentów, oprócz wspomnianych Szwedów, zasilają Brytyjczycy, Irlandczycy i Czesi (rozwód to sprawa narodowa) oraz Polacy, którzy ostatnio w Unii ani są za, ani przeciw. Niby sprawa niewinna, ale może wyznaczać bardzo ważny precedens: jak, bez konieczności rozwodu, układać sobie życie z hamulcowymi Unii. Obchodząc ich bokiem - pisze Polityka. Od redakcji portalu Wiara.pl A może by tak Unia zamiast zastanawiać się, jak ułatwiać rozstania, pomyślała, jak zwiększyć trwałość małżeństw?
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.