Bill McCartney, charyzmatyczny współzałożyciel "Promise Keepers" (Wierni przyrzeczeniu małżeńskiemu) - jednego z największych na świecie stowarzyszeń propagujących chrześcijańskie wartości wśród mężczyzn, wraca z emerytury, by znów stanąć na czele tego ewangelikalnego ruchu.
Ten 68-letni kaznodzieja – były trener uczelnianej drużyny futbolowej na Uniwersytecie Colorado – ma pomóc słynnej organizacji, która przeżywa obecnie głęboki kryzys. W ramach ruchu organizowane były niegdyś masowe konferencje na stadionach. Dziesiątki tysięcy chrześcijan publicznie deklarowało, że będą dochowywać wierności swoim rodzinom i pracować nad sobą, by być odpowiedzialnymi mężami i ojcami. W największym wydarzeniu o nazwie "Stand in the Gap" zorganizowanym w 1997 roku w Waszyngtonie udział wzięło ponad milion mężczyzn. Obecnie na podobnych konferencjach pojawia się około 130 tysięcy ludzi. Ruch "Promise Keepers", który w latach 90. ubiegłego wieku był odpowiedzią na agresywną propagandę feministyczną, od dłuższego czasu przeżywa problemy finansowe. Ostatnio organizacja zaangażowała się m.in. w kampanie sprzeciwiające się małżeństwom gejów. Pierwszym krokiem McCartney’a, który zamierza przeprowadzić plan naprawczy stowarzyszenia, było powołanie na kierownicze stanowisko byłego prezesa "Promise Keepers" Raleigh’a Washingtona. McCartney założył niedawno w Denver inną grupę – "Road to Jerusalem" (Droga do Jerozolimy). Ma ona działać na rzecz poprawy stosunków między ewangelikalnymi chrześcijanami a Żydami mesjanistycznymi, akceptującymi Jezusa jako Mesjasza.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.