W dyskusji o stanie wojennym nie ma sensu rozważać: co bym zrobił, gdybym był którymś z tych oprawców? Trzeba pokornie uznać, iż są obszary ludzkiego doświadczenia, gdzie empatia - na szczęście - zawodzi - artykuł Macieja Zięby OP opublikowany w Rzeczpospolitej relacjonuje KAI.
"Wydaje mi się, że wielu ludzi z kręgów dawnej opozycji i dawnej „Solidarności” popełnia błąd, który bardzo późno dane mi było odkryć, błąd, który na swój prywatny użytek nazwałem błędem dobrych ludzi. Odkryłem go wyłącznie dzięki bardzo specyficznej sytuacji egzystencjalnej – księdza, który spędza wiele czasu, poznając i rozważając wewnętrzne problemy innych ludzi, a zarazem człowieka, który został niejako „wrzucony” w problem lustracji i skazany na spędzenie setek godzin na analizie oraz weryfikacji treści esbeckich teczek" - czytamy w artykule zatytułowanym "Błąd dobrych ludzi". Zdaniem o. Zięby, który jest dyrektorem Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, błąd dobrych ludzi polega na istniejącej u każdego z nas skłonności przypisywania innemu człowiekowi wrażliwości i ocen sytuacji podobnych do tych, które sami mamy. "Skłonność to naturalna i poniekąd nieunikniona, bo, chcąc, nie chcąc, jesteśmy po prostu skazani na własne wrażenia, własne doświadczenia i własne osądy. Dlatego też niektórzy potrafią przeżyć całe życie, nie dostrzegając nawet, że są zamknięci w bańce swego egocentryzmu" - zwraca uwagę były prowincjał dominikanów. Błąd dobrych ludzi, zdaniem o. Zieby, polega również na tym, że nie dostrzegają, jak zdolność empatii zawodzi, gdy spotykają ludzi o zdeformowanych sumieniach. "Błąd ten – jak mi się wydaje – popełniło paru moich wybitnych przyjaciół z opozycji, szlachetnych, odważnych i mądrych ludzi, którzy swój sposób odczuwania i myślenia przenieśli na osoby przez dziesiątki lat tkwiące w strukturach zajmujących się niszczeniem wolności i niezależności myślenia. Przyjaciele ci, na miarę swojej uczciwości i dobrej woli, uznali owe osoby za sobie podobne, które, w wyniku historycznych okoliczności, jedynie dokonały błędnego wyboru. Dlatego wszystkie ich oświadczenia, wyznania i deklaracje przyjęli z dobrą wiarą, szlachetnie ofiarując im pełne rozgrzeszenie i przebaczenie" - pisze publicysta i dodaje: "Moje, bardzo późno zdobyte, doświadczenie podpowiada mi dzisiaj, że jest to błąd, gdyż człowiek, który – nieważne, czy to z ambicji czy z lęku – godzi się na współpracę ze złem, aby móc egzystować, powoli, lecz konsekwentnie deformuje swoje sumienie, a po przekroczeniu pewnego etapu deformuje się ono niejako już samo. Ludzie zdecydowani – z takich czy innych względów – na współpracę ze złem, którzy jednak nie próbują korzystać ze sztuki samooszukiwania i usprawiedliwiania tej postawy, potrafią w skrajnej sytuacji – co prawdziwie heroiczne – się zbuntować, przejść do opozycji. Inni uciekają w alkohol albo strzelają sobie w łeb.Ci jednak, którzy tę współpracę świadomie podjęli, konsekwentnie, dzień w dzień, usprawiedliwiają i systematycznie racjonalizują swoją decyzję. Najpierw, ale tylko u tych wrażliwszych, przychodzi im to z bólem i trudnością, potem coraz łatwiej, z czasem dokonuje się to automatycznie. W każdym z nas tkwi i święty, i bestia". Według znanego dominikanina i byłego opozycjonisty, problem polega na tym, z kim w sobie podejmujemy współpracę i jak dalece jesteśmy w tym konsekwentni. "Myślę, że tylko w taki sposób można zrozumieć problem zwykłych, przeciętnych Niemców (podobnie KGB-istów etc.), którzy przecież nie są narodem morderców, lecz masowo w bestialskich morderstwach uczestniczyli". Tekst o. Macieja Zięby w "Rzeczpospolitej" jest polemiką z wcześniej opublikowanym w tej gazecie artykułem Stefana Chwina, w ktorym napisał on m. in.: "Nie słyszałem, żeby decyzję wprowadzenia stanu wojennego otwarcie potępili Jan Paweł II i kardynał Glemp. Czy Kościół w istocie uważał, że udział żołnierzy w operacji grudniowej nie był wcale grzechem ciężkim, bo poborowi po prostu musieli wykonywać rozkazy?".
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.
Mówi Dani Dajan, przewodniczący Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.