O planie duszpasterskim Kościoła w Polsce Radio Watykańskie rozmawiało z ks
Piotrem Krakowiakiem, krajowym duszpasterzem hospicjów
- Kampania społeczna dotycząca opieki hospicyjnej i troski o życie jest już bardzo obecna w polskich mediach, ale jak by Ksiądz ocenił polskie media i ich mówienie o życiu w ciągu minionego roku?
Ks. P. Krakowiak: Myślę, że to niestety ciągle bywa działanie okazjonalne, czyli od akcji do akcji. Trudniej jest niestety przebić się poza już ustalonymi okresami, kiedy jest na to czas. Ja się śmieję, że jestem takim „dyżurnym listopadowym”, bo to czas, kiedy się mówi o umieraniu i śmierci. Kiedy w innym czasie przychodzi zdobyć troszkę przestrzeni w mediach, to już nie jest takie łatwe. Tymczasem trzeba o tym nieustannie mówić, bo media to współczesna ambona, to miejsce i sposób na dotarcie do społeczeństwa. Staramy się to robić przez edukację społeczną, współpracujemy z jak najszerszą grupą mediów troszcząc się o to, żeby wartości, które wyznajemy były respektowane. Cieszymy się, że tę współpracę udaje się prowadzić z katolickimi mediami, ale staramy się również wyjść dalej, wierząc, że czasami przez takie działania można przedstawić nasze osiągnięcia również szerszej społeczności. Takim przykładem była akcja „Umierać po ludzku”, która poprowadzona wspólnie z „Gazetą Wyborczą” na wzór akcji „Rodzić po ludzku” przyniosła dobre efekty w postaci choćby wizyt we wszystkich uczelniach medycznych w Polsce. Były dyskusje ze studentami medycyny na temat tego, że nie uczy się ich rozmowy z ciężko chorym, umierającym pacjentem. Byłem w tych uczelniach, spotykałem studentów, którzy mówili: „Dziękujemy, że ktoś wreszcie o tym powiedział, że my nie jesteśmy do tego przygotowani”. Oczywiście nie chodzi o to, żeby oskarżać wykładowców czy nauczycieli albo system. Chodzi o to, by pokazać, że to jest bardzo trudna sztuka i że tak, jak trudno się nauczyć w seminarium sztuki dobrego spowiadania, tak nie sposób się nauczyć do końca na uczelni medycznej rozmowy z pacjentem. Co nie znaczy, że trzeba ten temat omijać.
Te warsztaty były takim pierwszym zaczynem. Ludzie teraz chcą na takie spotkania przyjechać nawet na własny koszt, żeby zdobyć umiejętność, która jest równie ważna, a czasami o wiele ważniejsza niż to, co wystudiują z książek, niż to, czego muszą się nauczyć. A trzeba przyznać, że to jest bardzo trudny i pracochłonny system studiowania, jeśli chodzi o medycynę. Takich działań trzeba podejmować wiele i mam nadzieję, że i w hospicjach, i w całym środowisku służby zdrowia zrozumienie dla tego problemu będzie rosło, bo Kościół chce być tu sojusznikiem. Nasze działania, które prowadzimy w ramach krajowego duszpasterstwa hospicjów, czy jako Fundacja Hospicyjna, w żaden sposób nie chcą nikomu nic zabrać, ani nikomu powiedzieć, że coś robi źle. Wręcz przeciwnie, chcemy powiedzieć, że z doświadczeniem, które mamy troszczymy się o tego samego chorego. Razem możemy zrobić lepiej i więcej, więc zjednoczmy nasze siły, bo współpraca to coś ważnego, co w końcu prowadzi do tego, że choremu jest lepiej, że on się mniej boi.