Nie zachoruje na raka piersi, jak wszystkie kobiety w rodzinie jej ojca. Przeszła badania genetyczne jako 3-dniowy zarodek. Nie miała złego genu, więc się urodziła.
W tej rodzinie chorowały na raka piersi (przed 30 r.ż.) babka, matka, siostra, a także kuzynka ojca dziewczynki. Dlatego 27-letnia matka zdecydowała się na zapłodnienie in vitro z selekcją zarodków pod kątem obecności genu BRCA1. Przebadano 11 zarodków. 5 było zdrowych, 6 z wadą genetyczną. Kobiecie wszczepiono dwa zdrowe zarodki, na świat przyszła jedna dziewczynka. Dziś 27-letnia matka i dziecko czują się dobrze. Nie podano informacji o pozostałych 9 zarodkach (3 zdrowe zapewne zamrożono do wykorzystania w przyszłości). - Ojcu i matce zostały oszczędzone niepokój i strach o zdrowie i życie dziecka. Ostatecznie wyeliminowaliśmy chorobę, która od pokoleń gnębiła tę rodzinę - cieszy się lekarz, który opiekował się parą. Innego zdania jest Josephine Quintavalle z organizacji Comment on Reproduction Ethics. - Osobiście nie mam nic przeciwko tej dziewczynce, ale to wszystko poszło za daleko. To mechanizm "znajdź i zabij" stosowany w celu eliminacji tych, którzy bardziej niż inni mogą być podatni na pewne choroby - mówi. - Teraz zezwalamy na selekcję embrionów, gdy ryzyko choroby sięga 80 proc. Zaraz okaże się, że wystarczy 50 proc., by uznać, że zarodek się nie nadaje. To niedopuszczalne. Przecież takie geny to ledwie ryzyko. Człowiek rodzi się zdrowy, a potem może, ale nie musi zachorować. Od Redakcji A jeśli ktoś ma "złe geny", to jego życie przestaje być wartością?
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.