Film o ks. Jerzym Popiełuszce, legendarnym kapelanie ludzi pracy, kapłanie bestialsko zamordowanym przez Służbę Bezpieczeństwa PRL, wejdzie do polskich kin 27 lutego. Dziś w Teatrze Wielkim odbędzie się uroczysta premiera obrazu w reżyserii Rafała Wieczyńskiego. Wcześniej odbył się specjalny pokaz dla dziennikarzy.
W postać legendarnego kapelana „Solidarności” wcielił się młody aktor Rafał Woronowicz. Dla niego praca nad filmem stanowiła ogromne wyzwanie. Nie jest bowiem łatwo wcielić się w rolę księdza, a tym bardziej takiego, który w polskiej historii dążenia do wolności odegrał rolę wyjątkową. Adam Woronowicz: Bardzo się tego obawiałem, ale krok po kroku ów strach opanowywałem. To kwestia włożonej w rolę pracy. Jak sądzę, uczciwą pracą można skrócić dystans i przybliżyć się do prawdy, która jest do ukazania – w tym przypadku prawdy życia niezwykłego kapłana. Próbowaliśmy się do tego ze wszech miar przygotować i podołać zadaniu tak, by ks. Jerzy nie musiał się za nas wstydzić. Mam nadzieję, że się nie wstydzi. - Bardzo uczciwie przygotowywał się Pan do roli. W ramach owych przygotowań znalazł się pobyt w seminarium z klerykami pierwszego roku, także rozmowy z tymi, którzy ks. Jerzego znali. Co w czasie tych przygotowań zrobiło na Panu największe wrażenie? Adam Woronowicz: Przede wszystkim miałem świadomość, że ludzie, z którymi rozmawiam, którzy znali ks. Popiełuszkę, mówią o nim jak o kimś bliskim, niemalże członku rodziny, którego stratę odczuwają do dziś. Uderzyło mnie spotkanie z mamą i rodziną ks. Jerzego. Czułem się dość niezręcznie, bo sądziłem, że tym filmem możemy przywołać w mamie ks. Jerzego wspomnienia trudnych dla niej chwil. Nigdy nie zadałem jej żadnego pytania dotyczącego ks. Jerzego. Starałem się raczej po prostu przy niej być, słuchać, zjeść placki ziemniaczane, które nam przygotowała, napić się z nią herbaty, pójść na pola. Pochodzę z tamtych stron, więc krajobraz tam zastany nie jest mi obcy, jest krajobrazem mojego dzieciństwa. Z homilii ks. Jerzego Popiełuszki: Trzeba więc wreszcie zasiąść do stołu i w szczerym dialogu, mając na uwadze dobro Ojczyzny, szukać właściwego rozwiązania wszelkich problemów. Adam Woronowicz: Były jednak wydarzenia, które mnie przerosły. Podczas kręcenia w Bydgoszczy scen z ostatniej modlitwy różańcowej, którą prowadził ks. Jerzy, a po której go uprowadzono, proboszcz tamtejszej parafii stwierdził, że nie powinienem zakładać ornatu podobnego do tego, jaki miał wtedy na sobie ks. Jerzy. Po chwili z Izby Pamięci przyniósł oryginalne szaty liturgiczne ks. Popiełuszki. To był moment, który mnie przerósł. W takich momentach człowiek ociera się o tajemnicę. Przygotowując się do pracy, często chodziłem na Żoliborz, na grób ks. Jerzego. Żyjemy w takich czasach, że za dużo jest rzuconych kamieni, oszczerstw. Chciałem, żeby ten film, jak modlitwa, która jest przy grobie ks. Jerzego, choć w minimalnym stopniu przyczynił się do pojednania, do jakiegoś rodzaju dialogu. Źle by się stało, gdybyśmy się nad grobem ks. Jerzego kłócili. Taką miałem intencję, przystępując do pracy nad filmem. Nie mam wątpliwości, że było to dla mnie ważne spotkanie, i to nie z samym filmem, ale z osobą ks. Jerzego. Wiedziałem, że nie mogę po prostu włożyć sutanny, ucharakteryzować się i udawać ks. Jerzego Popiełuszkę. On był jeden i niepowtarzalny. Chciałem natomiast zrobić wszystko, by ci, którzy znali ks. Jerzego, gdy będą oglądać film, uruchomili w sobie potęgę wspomnień. Gdyby się udało, byłby to sukces. Chciałbym natomiast, aby tym, którzy go nie znali, film przybliżył i pokazał niezwykłą postać. To bardzo potrzebne. Z homilii ks. Jerzego Popiełuszki: Naród polski nie nosi w sobie nienawiści i dlatego zdolny jest wiele przebaczyć, ale tylko za cenę powrotu do prawdy. Bo prawda i tylko prawda jest pierwszym warunkiem zaufania. Adam Woronowicz: Może to zabrzmi dziwnie, ale trzeba było sobie zrobić uczciwy rachunek sumienia, aby choć w jakimś stopniu być uczciwym wobec tych ludzi, którzy film będą oglądać. Przez to produkcja ta mnie naznaczyła. Pytania te zadawane, gdy ma się trzydzieści parę lat, brzmią inaczej niż wtedy, gdy stawia się je, mając naście lat, kiedy wszystko wydaje się proste i łatwe. Dzisiaj znaczą one coś innego. I nie ulega wątpliwości, że wewnętrznie dobrze mi ten czas zrobił.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.