Film o ks. Jerzym Popiełuszce, legendarnym kapelanie ludzi pracy, kapłanie bestialsko zamordowanym przez Służbę Bezpieczeństwa PRL, wejdzie do polskich kin 27 lutego. Dziś w Teatrze Wielkim odbędzie się uroczysta premiera obrazu w reżyserii Rafała Wieczyńskiego. Wcześniej odbył się specjalny pokaz dla dziennikarzy.
Filmowa biografia ks. Popiełuszki skupia się głównie na czterech ostatnich latach jego życia, od czasu, gdy przekroczył bramę Huty Warszawa, gdzie strajkowali jej pracownicy, by odprawić Mszę św., aż do śmierci 19 października 1984 roku, kiedy został zamordowany. Dzieciństwo, służba wojskowa w jednostce dla kleryków i wczesne lata kapłaństwa są jedynie zasygnalizowane dla pokazania procesu kształtowania się jego postawy wobec komunistycznej rzeczywistości i zniewolenia ducha, jakiemu nie chciał się poddać. W filmie Jerzy Popiełuszko - pochodzący z prostej, głęboko wierzącej rodziny, uparty i buntowniczo nastawiony do bezsensownych rygorów - różni się od swoich rówieśników. Wyróżnia go sposób okazywania sprzeciwu wobec niesprawiedliwości, wyrażania oporu wobec poniżenia i zastraszania. Z uporem trwa przy swoich przekonaniach i wierze, niezależnie od ceny, jaką musi za to zapłacić. Samym tym trwaniem dodaje siły innym, którzy boją się bardziej lub są słabsi. Nie narzuca się ze swoim zdaniem, nie jest typem przywódcy, nawet jako ksiądz-wikary na parafii nie wzbudza atencji u proboszczów. I nie od razu „porywa” strajkujących, do których przyjeżdża z posługą duszpasterską. Ich szacunek i miłość zdobywa sobie pokorą, brakiem oceniania ludzkich czynów, łagodnością i trwaniem przy nich niezależnie od okoliczności. Nie mówi nikomu jak ma się zachowywać, lecz wskazuje możliwości i zachęcał do posługiwania się sumieniem. Z czasem jego program zwalczania zła dobrem – choć okazuje się trudny do pojęcia i realizowania w burzliwych latach strajków, stanu wojennego, represji i morderstw – poznaje cała Polska. Twórcy filmu starają się oddać klimat Warszawy z lat 1980-84, zadbali o detale, które przypominają o komunistycznej rzeczywistości: kolejki, "trofea" z papieru toaletowego zawieszone na szyi przechodniów, niezwykle wówczas cenne cytryny i pomarańcze, wręczane zamiast kwiatów. Patetycznie przedstawione chwile robotniczej walki opartej na strajku, czy manifestacji ulicznych, kończących się biciem protestujących przez funkcjonariuszy, przeplatają się z anegdotycznymi historiami obchodzenia systemu, oszukiwania ubeków, solidarności okazywanej w chwilach zagrożenia. Tragiczne wydarzenia i wisielcze poczucie humory składają się w „Popiełuszce” na codzienność – także tę ze stanu wojennego. Kościół zaś – traktowany przez władze komunistyczne jak wroga organizacja – dla ludzi jest miejscem spotkań, nadziei, źródłem pomocy, także tej materialnej. Niewątpliwym atutem filmu jest świetna gra Adama Woronowicza, który wystąpił w roli ks. Popiełuszki. Aktor przygotowywał się do pracy nad postacią spędzając między innymi tydzień w seminarium duchownym archidiecezji warszawskiej, gdzie uczestniczył we wszystkich zajęciach kleryków. Przeglądał też archiwalne materiały filmowe, rozmawiał ze świadkami tamtych wydarzeń, a nawet odwiedził rodzinę ks. Popiełuszki. Udało mu się stworzyć pełnowymiarową postać, pokazać nie tyle legendarnego kapłana, ale człowieka z jego lękami i słabościami. W filmu zobaczyć można świadków wydarzeń z wczesnych lat 80. Joanna Szczepkowska zagrała swoją matkę, Romę, która przyjaźniła się z ks. Jerzym. Aktorka pamięta atmosferę panującą na plebanii na Żoliborzu, a także samego ks. Popiełuszkę. Maja Komorowska zagrała samą siebie, a w roli kard. Józefa Glempa wystąpił... kard. Józef Glemp. Prymas Polski zgodził się odegrać na potrzeby filmu dwie sceny swojej rozmowy z ks. Jerzym, którego namawiał na wyjazd do Rzymu.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.