Ci, którzy przewidywali, że papieska pielgrzymka do Bawarii skończy się klęską z pewnością czują zawód.
Wywołujące najwięcej kontrowersji wystąpienie Benedykta XVI, wygłoszone 12 września podczas spotkania ze studentami i pracownikami uniwersytetu w Ratyzbonie, nie jest dostępne w formie pisanej. Było to najobszerniejsze przemówienie Papieża w czasie pielgrzymki do Bawarii. I chyba - zdaniem Benedykta XVI - najważniejsze. Dlatego zostanie opublikowane z pełnym aparatem naukowym, przypisami itp. A inne papieskie przemówienia? Ktoś skomentował je krótko: powiedział to, co mówił zawsze. Jak każdy ksiądz wygłasza wciąż jedno kazanie. Ale to jedno kazanie Josepha Ratzingera/Benedykta XVI nie jest nudne. Jest niepokojące i poruszające. Dotykające do żywego. Benedykt XVI nawiedzał swoją ojczyznę. Heimat. Małą ojczyznę. Ale to, co mówił, nie miało charakteru lokalnego. Mówiąc do swoich ziomków, mówił do całego świata. Mówił o sprawach fundamentalnych. Stawiał niezwykle ważne diagnozy i wskazywał drogi terapii. Ci, którzy przewidywali, że papieska pielgrzymka do Bawarii skończy się klęską z pewnością czują zawód. Nie było co prawda dwóch milionów na Mszy świętej, jak w Polsce, ale były setki tysięcy i to z wielkim udziałem młodych. Sprawdziło się hasło wizyty „Kto wierzy nigdy nie jest sam”. Benedykt XVI nie był sam. Okazało się, że jego wiarę - wbrew pesymistycznym artykułom prasowym i doniesieniom telewizyjnym - podziela sporo ludzi. A nie jest to łatwe w społeczeństwie, w którym jeszcze niedawno nie wolno było w uniwersyteckich dysputach powoływać się na opinie kard. Ratzingera. Benedykt XVI uścisnął w czasie swej pielgrzymki do ojczyzny setki rąk. Zamienił setki niezdawkowych zdań z wieloma ludźmi. Mnóstwo ludzi obdarzył ciepłem, życzliwością i uśmiechem. Nie krył, że jest jednym z nich, Niemcem, Bawarczykiem. Ale kiedy zaczynał mówić, nie unikał ostrych, stanowczych sformułowań. Nie rozcieńczał wiary, która stanowi rdzeń jego życia. Dawał jasno do zrozumienia, że kto nie wierzy, tak jak on, może okazać się nie tylko przegranym, ale również przegranym głupcem. Wskazywał, kto powinien wziąć się do roboty, żeby wiara w jego ojczyźnie zaczęła na nowo rozkwitać. Komentatorzy pospieszyli z zapewnieniami, że kilka dni papieskiej pielgrzymki nie dokona radykalnej zmiany w niemieckim społeczeństwie, że nie będzie masowych nawróceń, że kościoły w Niemczech nie zaczną nagle pękać w szwach. Ale w tle ich komentarzy można dostrzec czający się lęk. Lęk, że przypadek Petera Seewalda, byłego ateisty, który poznawszy Ratzingera generalnie zmienił swoje życie, może się nie tylko powtórzyć, ale masowo zwielokrotnić. Bo podczas pielgrzymki do Bawarii Benedykt XVI pozwolił się poznać milionom ludzi. Zburzył budowany latami przez ludzi, którzy się go obawiali, którzy bali się jego głębokiej, umotywowanej, prawdziwej wiary, fałszywy wizerunek. Bezpośredni kontakt z Benedyktem XVI otwiera ludziom drogę do wiary. A właśnie takiego kontaktu w czasie tej pielgrzymki było najwięcej. Nawet, jeżeli odbywał się za pośrednictwem telewizyjnego ekranu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.