Być może niektórym skojarzenie postawy Ani z błogosławioną Karoliną Kózkówną wyda się nadużyciem. Mnie takie porównanie wydaje się na miejscu.
Na pozór sprawa nie ma żadnych odniesień religijnych. A jednak trzeba ją skomentować w portalu, w którym komentarze dotyczą spraw wiary, Kościoła, religii itp. Chodzi o sprawę czternastoletniej gimnazjalistki z Gdańska, która upokorzona przez kolegów z klasy popełniła samobójstwo. Miała na imię Ania i odebrała sobie życie, bo nie umiała żyć z faktem, że odebrano jej cześć. Być może niektórym skojarzenie postawy Ani z błogosławioną Karoliną Kózkówną wyda się nadużyciem. Mnie takie porównanie wydaje się na miejscu. Karolina broniła swej czci i została zabita. Ania też broniła swej czci. W całkowitej bezradności i osamotnieniu targnęła się na swe życie. Umarła, bo tak bardzo się wstydziła tego, co się jej przydarzyło. Odeszła, bo nie uległa powszechnemu - wydawałoby się dzisiaj - bezwstydowi. Ania się wstydziła. Znakomicie wiedziała, co to jest intymność, na czym polega jej prawo do intymności i nie zgadzała się na bezczeszczenie tego prawa. Chciałbym porozmawiać z rodzicami tych chłopców, którzy doprowadzili Anię do śmierci. Właśnie z rodzicami, nie z nimi samymi. Chętnie pogadałbym też z ich rodzeństwem, dalszymi krewnymi. Zadałbym pytanie, czy wiedzą, dlaczego ich synowie i bracia postąpili jak barbarzyńcy pozbawieni zrozumienia, na czym polega człowieczeństwo. Czy zdają sobie sprawę, że to ich „zasługa”? W relacji Dziennika Bałtyckiego zaskoczył mnie sposób rozłożenia akcentów. Pół artykułu poświęcono trosce o kondycję psychiczną szkolnych kolegów i koleżanek Ani oraz ich nauczycieli. „Cała klasa została objęta opieką psychologiczną i pedagogiczną na trzeciej lekcji” – zapewnia dyrektor szkoły. „Przygnębieni są również nauczyciele, jesteśmy wstrząśnięci, wielu z nas ma dzieci” – dodaje jedna z nauczycielek. A ja czuję niesmak. Bo w tle tych wypowiedzi czai się myśl, iż Ania swą śmiercią spowodowała dyskomfort uczniom i nauczycielom. Mam dziwne przeczucie, że w jeszcze głębszym tle ukryta jest sugestia, że przecież tak naprawdę nic strasznego się nie stało i Ania powinna nad tym przejść do porządku dziennego, potraktować jako niezbyt szkodliwy wybryk niedojrzałych kolegów, a może nawet obrócić w żart. Że swą reakcją znacznie przesadziła. Moje domysły znajdują podbudowę w dalszej części artykułu w Dzienniku Bałtyckim. „Pedagog i psycholog muszą pomóc uczniom w przezwyciężeniu stresu. Pracę muszą wesprzeć też wychowawcy. Z pewnością będzie to długotrwały proces - mówi Lidia Dysarz, edukator ds. przeciwdziałania agresji i przemocy, nauczyciel w II LO w Sopocie. - Gimnazjum to specyficzny i trudny okres w życiu człowieka. Wchodzi w trudny okres dojrzewania, a ponadto jest niezwykle podatny na wpływy otoczenia”. Dopiero po takim wstępie pani edukator mówi to, co moim zdaniem najważniejsze, to o czym chciałbym pogadać z rodzicami oprawców, którzy upokorzyli i poniżyli Anię doprowadzając ja do śmierci: „Jednak 14-latek powinien mieć już świadomość tego, co jest złe. To, że do takiej sytuacji doszło w szkole, w gronie wielu osób, świadczy o tym, że oprawcy musieli się czuć bardzo swobodnie”. Dlaczego oni czuli się swobodnie? Dlaczego nie tylko nikt nie pomógł Ani w dramatycznej chwili, ale również spontanicznie nie powiadomił wychowawców? Ania miała w sobie naturalny wstyd, który doprowadził ją do utraty życia. A co ze wstydem innych? Samych oprawców, świadków zdarzenia, dorosłych? Jak widać nie żyjemy wcale w erze bezwstydu. Nie. Wciąż są ludzie, których poczucie wstydu potrafi zabić. Młodzi, niezepsuci ludzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.