Mit o marginalnym znaczeniu mediów katolickich zaczyna się chwiać. I bardzo dobrze.
Przez wiele lat niechętnie jeździłem na spotkania przedstawicieli polskich mediów katolickich. Do szału doprowadzała mnie panująca na nich atmosfera narzekania, bycia niedocenionym, ustawiania się nawet nie w drugim czy trzecim szeregu krajowych mediów, ale na samym końcu. Nie mogłem zrozumieć dlaczego moi koledzy dziennikarze przyjęli za swoją lansowaną z uporem przez niemal wszystkie media świeckie tezę, że katolickie i kościelne środki przekazu są nieprofesjonalne, marne, a ich odbiorcy to jakieś bezwartościowe stwory, którymi w ogóle nie warto się interesować. W ogóle, media katolickie są „be” i powinny siedzieć cicho na wyznaczonym im marginesie. W ten mit uwierzyła też niestety część polskich biskupów. Ale nie wszyscy. Nie uwierzył w ten mit nigdy śp. Bp Jan Chrapek, który przede wszystkim nie uznawał podziału na media katolickie i niekatolickie, nie dzielił dziennikarzy na katolickich (bylejakich) i niekatolikach (profesjonalnych). Wiem, bo byłem jego studentem na Uniwersytecie Warszawskim i pamiętam, że dokładnie tak samo traktował studentów związanych z różnymi mediami. Najdotkliwiej nieprawdziwość tezy o marginalnym znaczeniu mediów katolickich odczuli redaktorzy tygodników opinii. Pamiętam ze strony dziennikarzy i wydawców tych czasopism protekcjonalne poklepywanie sprzed lat. Dziś, gdy Gość Niedzielny jest pod względem liczby sprzedawanych egzemplarzy na drugim miejscu wśród tygodników kształtujących społeczną opinię w Polsce, protekcjonalizm zamienił się w pilne śledzenie konkurenta. Mit o marginalnym znaczeniu mediów związanych z Kościołem i zajmujących się tematyką religijną podważył też sukces polityczny ugrupowania, które postanowiło docierać do wyborców wykorzystując zakonną radiostację. Wielu na media katolickie otworzyło oczy po tym, jak TVN postanowiło stworzył kanał religijny i kupiło Tygodnik Powszechny. Niestety, jak widać z felietonu Jakuba Bierzyńskiego, zamieszczonego w Rzeczpospolitej na stronach poświęconych ekonomii, mit o marginalnym znaczeniu mediów kościelnych i katolickich nadal głęboko jest zakorzeniony w środowisku ludzi zajmujących się w Polsce reklamą. W dodatku przyjmowana jest zasada „jeśli fakty przeczą temu mitowi, tym gorzej dla faktów”. Niestety, takie podejście przynosi szkodę obu stronom – reklamodawcom i mediom katolickim. Wielokrotnie powtarzałem, że Kościół w Polsce stać na silne, profesjonalne media, które będą ewangelizować i odgrywać znaczącą role społeczną. Nie musimy tkwić na marginesie. Możemy być w głównym nurcie. Ale aby do tego doszło sami musimy wyjść z kompleksów i przestać dobrowolnie schodzić na aut.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.