W potrzebie są nie tylko rodziny ofiar masowych, nagłośnionych w mediach katastrof i nieszczęść.
Rok po tragedii w Halembie media znów pełne są wypowiedzi na temat tej katastrofy i jej konsekwencji. Niektórzy z satysfakcją, inni z rozczarowaniem wyliczają kto został oskarżony, a kto nie. Inni piszą o „syndromie Halemby”, który ma polegać na tym, że dozór niższego i średniego szczebla czuje strach przed podejmowaniem istotnych decyzji, np. o podejmowaniu robót w warunkach ryzyka. Są również tacy, którzy zastanawiają się, o ile z tego powodu w Halembie i innych kopalniach zmalało wydobycie. Wśród licznych wiadomości pojawiała się również niezbyt nagłośniona informacja o tym, że na pomoc dla rodzin 23 górników, którzy rok temu zginęli w czasie pracy Caritas wydała już 1 mln 700 tys. zł. Kogo to obchodzi? Czy nie jest to dawanie argumentów do ręki tym, którzy uważają, że rodziny ofiar tego typu katastrof dorabiają się na swoim nieszczęściu ogromnych majątków? To zadziwiające, ale naprawdę są ludzie, którzy nie tylko w ten sposób myślą, ale nawet potrafią to głośno powiedzieć. Są też ludzie, którzy gotowi są lepiej od wyspecjalizowanych instytucji i samych poszkodowanych wiedzieć, w jaki sposób ofiarowane przez ludzi dobrej woli pieniądze należy wydawać i czego im naprawdę potrzeba. Do dziś nie mogę zapomnieć oburzającej próby zrobienia przez jedną z gazet afery z faktu, że rodziny tragicznie zmarłych górników pojechały na pielgrzymkę do Rzymu. To prawda, że wśród rodzin górników i innych pracowników, których robota związana jest z poważnym niebezpieczeństwem dla życia, krąży powiedzenie, że jeżeli już ojciec, mąż, brat, ma zginąć, to niech zginie w zbiorowej katastrofie, bo wtedy jest szansa, że rodzina dostanie w ogóle jakąś pomoc. Rodziny tych, którzy giną pojedynczo, często mają problemy z uzyskaniem chociaż symbolicznej pomocy. Nikt nie organizuje dla nich zbiórek, nie uruchamia się w urzędach państwowych i samorządowych specjalnych funduszy na ich rzecz. I nawet Kościół ma problemy ze zdobyciem na tego typu cel środków. A odnoszę wrażenie, że właśnie kościelne instytucje charytatywne należą do tych nielicznych, które starają się pomóc rodzinom indywidualnych wypadków w górnictwie i nie tylko. Jeden z księży posiadających wielkie doświadczenie w działaniach Caritas tłumaczył mi niedawno, że błędem jest organizowanie po dużych tragediach zbiórek przeznaczonych na pomoc tylko dla ich ofiar. Caritas musi środki przeznaczać zgodnie z wolą ofiarodawców. A przecież w potrzebie są nie tylko rodziny ofiar masowych, nagłośnionych w mediach katastrof i nieszczęść. Dlatego rozumiem, dlaczego kilka dni temu w telewizji szef Caritas Polska prosił o wysyłanie sms-ów pod ogólnym hasłem POMOC. Dzięki temu będą fundusze na wparcie nie tylko dla rodzin tych 23 górników z Halemby, którzy zginęli rok temu, ale również dla bliskich tych 19, którzy zginęli w górnictwie w tym roku w indywidualnych wypadkach i bez medialnego szumu. I dla wielu innych, całkowicie bezimiennych ofiar nieszczęść.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.