Wierzący są bardziej zadowoleni z życia i łatwiej radzą sobie z codziennymi problemami. Tak wynika z badań socjologów - poinformowały Życie Warszawy i Rzeczpospolita. Walczącym ateistom niespecjalnie to się spodobało. A wierzący wzruszyli ramionami. Przecież to oczywiste.
Ta bardziej światła część ludzkości, niosąca kaganek racjonalistycznego ateizmu, o wierzących zwykła myśleć jak najgorzej. Ciemna masa, ogłupiana przez swoich dwulicowych przywódców. Frustraci, znerwicowani niepotrzebnymi obowiązkami i zakazami. Na dowód takich tez zawsze można przytoczyć parę przykładów mało świętych kapłanów czy osób mających kłopoty ze zdrowiem psychicznym, których wizje i lęki nie dotyczą UFO albo wszechobecnych bakterii, ale spraw religijnych. Tymczasem religia to nie tylko i nie przede wszystkim obowiązki i zakazy. To w pierwszym rzędzie nadzieja. Wszystko, kim człowiek jest, co robi i czego doświadcza, kiedyś nieuchronnie się skończy. Nawet największe szczęście, sława i powodzenie przeminą. Jeśli nie ma życia wiecznego, to na co liczyć? Chyba tylko na złudną pamięć przyszłych pokoleń, która i tak nie zastąpi prawdziwego życia. Chrześcijanie znają odpowiedź na ten problem. Od dwóch tysięcy lat głoszą pogrążonej w lęku przed śmiercią ludzkości Dobrą Nowinę o tym, że za progiem śmierci życie zmienia się, ale się nie kończy; że nie czeka pustka albo – w najlepszym razie – bycie upiorem, ale jest nowe, lepsze życie. Ta nadzieja nie jest pozbawiona podstaw, o czym dobitnie przypomina przeżywane właśnie Triduum Paschalne. Jezus naprawdę w noc przed swoją męką, podczas wieczerzy, zapowiedział uczniom swoją śmierć i wyjaśnił jej znaczenie. Naprawdę został przez jednego z nich wydany wrogo nastawionym do Jego nauczania zwierzchnikom religijnym Izraela, którzy oskarżywszy Go o podżeganie do buntu wymogli na okupacyjnych władzach rzymskich skazanie Go na śmierć. Jezus naprawdę umarł na krzyżu, a wszelkie wątpliwości rozwiał cios żołnierską włócznią w serce skazańca. I naprawdę leżał w grobie, by trzeciego dnia rankiem powstać z martwych. Jego uczniowie naprawdę widzieli nie tylko pusty grób, ale także Zmartwychwstałego, który ukazywał im się przez czterdzieści dni. Rozmawiali z Nim, jedli i pili. Można nie wierzyć, że to prawda i że zapowiedź Mistrza z Nazaretu, który dla chrześcijan jest Panem i Bogiem, o zmartwychwstaniu, się spełni. Ale trudno się dziwić, że nadzieja zmartwychwstania i wiecznego życia pomaga chrześcijanom znosić problemy codziennej egzystencji. Wynikające z wiary obowiązki to w zasadzie tylko trzymanie się tego, co prawdziwe, dobre i szlachetne oraz zachowywanie kilku nieuciążliwych przepisów (udział w niedzielnej Eucharystii, konieczność spowiedzi po grzechu ciężkim, mało uciążliwe posty). Wierzący otrzymuje za to o niebo więcej: możliwość spotykania się z Panem życia i śmierci oraz nadzieję na wieczność. Wszystkim życzę, by to widzieli; by wiara w Jezusa Chrystusa była dla nas, wierzących, bardziej nadzieją, niż obowiązkiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.