Co zrobić, żeby nie przegapić? Wielkiego przesłania wiary i nadziei nie zamienić na kremówki, gadżety, kolejne obejrzane (choćby nawet najlepsze) filmy i albumy?
Wiadomość o wyborze papieża przekazał nam rektor, gdy szliśmy po konferencji ascetycznej na kolację. Ponieważ wszyscy byli ciekawi, kto został wybrany, dziekan zarządził wyjście prywatne, z czego natychmiast skorzystaliśmy, po raz chyba pierwszy i ostatni zostawiając jedzenie na seminaryjnym stole. Nie zdążyłem dobiec do swojego pokoju na drugim piętrze, gdy z parteru usłyszałem krzyki. „Wojtyła papieżem.” Jakoś nie mogłem uwierzyć. Dopiero wyłaniający się spośród trzasków zagłuszarek głos spikera Wolnej Europy upewnił mnie, że koledzy nie żartują. Jeden z nich, chcąc podzielić się tą radosną nowiną, zadzwonił do refektarza księży profesorów. Tam wiadomość została odebrana jako dobry żart kleryków. Szanowne grono, zgodnie z odwiecznym zwyczajem wyszło po kolacji na spacer do ogrodu. Dopiero po kilkunastu minutach, jeden z wykładowców, słysząc dochodzące od strony mieszkań alumnów krzyki, powiedział do pozostałych: „Chodźcie, zobaczymy co się dzieje. Bo jeszcze przez przypadek okaże się, że przegapiliśmy jeden z najważniejszych dla Kościoła w Polsce momentów.” Od samego początku była radość i wiszące nad głową niebezpieczeństwo, że coś przegapimy. Po raz pierwszy splot obojga uświadomiłem sobie, gdy jako zwykły pielgrzym znalazłem się na placu przed szczytem Jasnej Góry w 1987 roku. Mimo stojących w bocznych ulicach opancerzonych samochodów panowała atmosfera pikniku. Również w trakcie papieskiej celebry i homilii. Ludzie odkładali na bok kanapki i przerywali rozmowy dopiero, gdy na wałach ktoś zaczynał klaskać. Wracałem do domu i zastanawiałem się, co w nas zostanie z tego spotkania. To samo pytanie zadaję sobie od śmierci Jana Pawła II. Najpierw było modlitewne czuwanie, potem łzy żalu. Gdy wyschły, zaproponowałem systematyczną refleksję nad nauczaniem papieża. Stopniowo, z miesiąca na miesiąc, malało zainteresowanie. A ja do dziś nie wiem czy zabrakło wytrwałości, czy też odwagi, by zmierzyć się z wielkim wyzwaniem. Co zrobić, żeby nie przegapić? Wielkiego przesłania wiary i nadziei nie zamienić na kremówki, gadżety, kolejne obejrzane (choćby nawet najlepsze) filmy i albumy? Czytając o dwudziestu siedmiu tomach zapisków Kardynała Dziwisza wpadłem na pomysł. Żeby każdy kupił sobie taki stu stronnicowy zeszyt i zaczął w nim notować to, co pamięta z papieskich homilii, encyklik czy listów. Kilka wyrazów, całe zdania, parafrazy myśli. Każdego dnia coś dopisać. A potem usiąść w gronie rodziny i przyjaciół, i czytać te zapiski. Uzupełniać swoje spostrzeżenia o doświadczenie innych. I zastanawiać się, jak zasiane przed laty słowo przełożyć na życie. W wymiarze rodziny i parafii. Pamiętając, że wymagać mamy najpierw od siebie. Być może w taki prosty sposób nadrobimy ten czas, kiedy coś przegapiliśmy. Czas, w którym byliśmy podobni do ucznia mędrca, patrzącego na palec, podczas gdy mistrz wskazywał na słońce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.