Religijność młodzieży i religijność młodzieżowa

Paweł Milcarek/Rzeczpospolita

publikacja 20.08.2005 09:53

Z kim spotyka się w Kolonii papież Benedykt XVI?

Wykreowano ją w latach 60. i 70. ubiegłego wieku jako styl mający odpowiadać kulturze młodzieżowej tworzącej się ówcześnie w tyglu zawierającym dynamikę rock and rolla, czar hipisowskiej pacyfy, mit buntu roku 1968 i kontrkultury lat późniejszych oraz gorączkę rewolucji obyczajowej. Od tego czasu religijność młodzieżowa dzieli losy kolejnych odmian kultury młodzieżowej - i w jakimś stopniu starzeje się razem z nią i jej adeptami. Czasami wygląda więc tak samo zabawnie, jak przysłowiowi łysi hipisi - młodzieżowy kostium zupełnie nie pasuje do leciwej reszty. Czasami nie pasuje on ani młodemu księdzu, ani młodzieży, a jednak traktowany jest jako nieodzowny sztafaż.

Nieszpory, litanie i godzinki, a sacrosong

Wskutek całego splotu okoliczności swoistym wzorcem religijności oferowanym dzisiejszej młodzieży jest więc nadal religijność młodzieżowa. Inercja sprawia, że pojawienie się na horyzoncie młodzieży o jakichś nieszczególnie "młodzieżowych" oczekiwaniach budzi na ogół zaskoczenie lub wręcz niezadowolenie. Nie jestem gołosłowny: znam dzieje pewnej grupy pielgrzymki częstochowskiej, która kilka lat temu wyraźnie podpadła duszpasterzom młodzieżowym właśnie dlatego, że tworząca ją młodzież wolała styl "dorosłej" pobożności: ku osłupieniu już niemłodych młodzieżowców ci rzeczywiście młodzi ludzie woleli śpiewać, jak ich dziadkowie, nieszpory, litanie i godzinki - a nie skoczny repertuar sacrosongu, a zamiast bujania się z uniesionymi rękami woleli klęczące adoracje przy mijanych kościołach. Prawdziwą zgrozę i drwiny wywołało odmawianie różańca także po łacinie, a czarę goryczy przepełniało pragnienie uczestnictwa w starej "przedsoborowej" mszy! Religijność tej licznej grupy młodzieży okazała się do tego stopnia niemłodzieżowa, że grupę wyproszono z młodzieżowej pielgrzymki, grzecznie i skutecznie. Działo się to kilka lat temu. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy organizator ewangelizacyjnego "Przystanku Jezus" głosił w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej", że młodzież "już nie rozumie" tradycyjnych form pobożności. Czasami nie rozumie po prostu dlatego, że nikt ich jej nie zaproponował. A może trzeba dziś więcej odwagi, zaufania do mocy własnego dziedzictwa? W tym roku w programie Światowych Dni Młodzieży uwzględniono po raz pierwszy - z woli Stolicy Apostolskiej - m.in. nabożeństwa odprawiane po łacinie i według form przedsoborowych. Będą w nich uczestniczyły także grupy z Polski. To ważny sygnał. W tych dniach nawet "Time Magazine" pisze - z okazji stu dni pontyfikatu Benedykta XVI - że powrót do bardziej tradycyjnej duchowości może być dla Kościoła właściwą odpowiedzią na wyzwania współczesności. Czemu by się nad tym nie zastanowić? To nie boli. PAWEŁ MILCAREK, redaktor naczelny "Christianitas"
Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..