Chrześcijaństwo nie jest zbiorem zakazów, ale czymś pozytywnym. Mogliśmy
usłyszeć bardzo wiele na temat tego, czego nie wolno, teraz trzeba powiedzieć:
mamy coś pozytywnego do zaproponowania - mówi Benedykt XVI w rozmowie z
dziennikarzami niemieckich stacji telewizyjnych i Radia Watykańskiego.
Opowiada także o czym marzy papież, co go bawi, a co zawstydza i co myśli o
rodakach.
Podziwiam Waszą Świątobliwość każdej środy, gdy odbywa się audiencja ogólna. Przychodzi 50 tysięcy ludzi. To musi być męczące, nawet bardzo. Jak to się da wytrzymać?
Dobry Bóg mi daje potrzebne siły. A serdeczne przyjęcie dodaje odwagi.
Przed chwilą Wasza Świątobliwość opowiedział o swej nie do końca przemyślanej obietnicy. Czy to znaczy, że pełniona posługa i wymogi protokołu nie odebrały Ojcu Świętemu spontaniczności?
W każdym razie staram się o to, by oprócz powinności zachować także coś naprawdę osobistego.
Ojcze Święty w różnych posługach kościoła Katolickiego bardzo aktywne są kobiety. Czy ich wkład nie powinien stać się bardziej widoczny także na bardziej odpowiedzialnych stanowiskach kościelnych?
Na ten temat oczywiście wiele się myśli. Jak wiadomo uważamy, że nasza wiara, ustanowienie kolegium Apostołów, nas zobowiązują i nie pozwalają nam udzielać święceń kapłańskich kobietom. Ale przecież nie trzeba myśleć, że jedynym sposobem, by coś znaczyć w Kościele to być księdzem. W dziejach Kościoła mamy do czynienia z wielką liczbą zadań i funkcji. Poczynając od sióstr Ojców Kościoła, poprzez średniowiecze, gdy wybitne niewiasty odgrywały decydującą rolę, aż po epokę współczesną. Pomyślmy o Hildegardzie z Bingen która mocno sprzeciwiała się biskupom i papieżowi; o Katarzynie ze Sieny i o Brygidzie Szwedzkiej. Także w naszych czasach kobiety powinny, a my wraz z nimi, szukać dla siebie odpowiedniego miejsca. Dzisiaj są one obecne także w dykasteriach Stolicy Świętej. Ale istnieje pewien problem prawny, dotyczy on jurysdykcji czyli faktu, iż według prawa kanonicznego moc podejmowania decyzji prawnie wiążących przynależy do władzy święceń. A zatem z tego punktu widzenia mamy do czynienia z ograniczeniami. Ale uważam, że same kobiety dzięki swemu zapałowi i sile, ze swą przewagą, dzięki temu co nazwałbym duchową mocą, będą potrafiły znaleźć dla siebie miejsce. A my powinniśmy starać się słuchać Boga, abyśmy przypadkiem nie przeszkadzali w tym dziele, ale wprost przeciwnie cieszymy się, że czynnik kobiecy uzyska w Kościele należne mu miejsce poczynając od Matki Bożej i Marii Magdaleny.
Ojcze Święty w ostatnich czasach mówi się o nowej fascynacji katolicyzmem. Co stanowi o witalności i przyszłych możliwościach instytucji Kościoła, tak przecież starej?
Powiedziałby, że już cały pontyfikat Jana Pawła II zwrócił uwagę ludzi i ich jakoś zgromadził. To, co się wydarzyło w związku z jego śmiercią pozostaje czymś historycznie niezwykłym. Kiedy setki tysięcy osób zdyscyplinowanie podążały na Plac św. Piotra, stały godzinami w kolejkach i zamiast mdleć ze zmęczenia wytrzymywały, poruszone wewnętrznym impulsem. A potem widzieliśmy to przy okazji inauguracji mojego pontyfikatu, czy w Kolonii. To piękne, że doświadczenie wspólnoty staje się jednoczesnym doświadczeniem wiary, że doświadcza się wspólnoty nie tylko w jakimś tam miejscu, ale że doświadczenie to staje się żywsze i daje katolicyzmowi jaśniejącą intensywność właśnie tam, gdzie są miejsca wiary. Oczywiście to musi trwać także w codziennym życiu. Dwie rzeczy powinny iść razem. Z jednej strony wielkie chwile, w których doświadcza się, że dobrze jest być tutaj, że Pan jest obecny, a my tworzymy wielką wspólnotę pojednaną ponad wszelkimi granicami. Ale stąd trzeba oczywiście czerpać zapał, by wytrzymać podczas trudów pielgrzymowania przez codzienność i żyć w odniesieniu do tych świetlistych punktów, i zachęcić innych, by dołączyli do tej wspólnoty w drodze. Chciałem skorzystać z okazji, by powiedzieć: czuję się zawstydzony tym wszystkim, co dzieje się w ramach przygotowań do mojej wizyty. Tym wszystkim, co ludzie robią. Mój dom rodzinny został odmalowany, szkoła zawodowa odnowiła płot, pracował przy tym ewangelicki nauczyciel religii, a przecież to są tylko małe szczególiki. Ale są znakiem tych wielkich rzeczy, które się dzieją. Uważam to za coś nadzwyczajnego, czego nie odnoszę do siebie samego, ale uznaję za znak woli uczestniczenia w tej wspólnocie wiary i służenia jedni drugim. Okazywanie tej solidarności i słuchanie Bożych natchnień w tym dziele jest to coś, co mnie porusza i za co chciałbym z całego serca podziękować.