Akta IPN nie są tylko świadectwem załamań ludzkich. Jest tam także wiele
świadectw bohaterstwa ludzi (także księży i zakonnic), którzy nie dali się
złamać - powiedział ks. Tadeusz Zaleski-Isakowicz, apelując o wyjaśnienie
kwestii agentury SB wśród duchownych „w duchu prawdy i miłosierdzia".
Nie trzeba bać się prawdy
Dawni przywódcy „Solidarności” w Hucie im. Lenina ujawnili8 lutego nazwiska ośmiu tajnych współpracowników SB.
Na początku stycznia Jan Ciesielski, Mieczysław Gil, Stanisław Handzlik i Edward Nowak zaapelowali do dawnych agentów SB działających wśród hutniczej „Solidarności” o ujawnienie się i opisanie szczegółów swej działalności. Dali im na to miesiąc. W tym terminie zrobił to jedynie Stanisław Filosek, TW „Kałamarz”.
W trakcie konferencji prasowej, która odbywała się w budynku Warsztatów Terapii Zajęciowej w Nowej Hucie, o swej współpracy z SB zdecydował się również opowiedzieć Stefan Pytel, TW „Stefan”. Stwierdził, że jako inspektor BHP na Zgniataczu, podawał esbekom jedynie informacje na temat wypadków przy pracy i norm bezpieczeństwa. Na pytanie, jak w takim razie jego nazwisko znalazło się w aktach dotyczących jego inwigilowanych kolegów, nie potrafił udzielić przekonującej odpowiedzi.
Wbrew pozorom, dla SB każda, nawet drobna informacja, choćby o BHP, była ważna. Z takich informacyjnych kamyków układano mozaikę, dającą szerszy obraz i pozwalającą na działania przeciw osobom lub strukturom uznanym za wrogie. Dziennikarze obecni na konferencji wybuchnęli śmiechem, gdy kapelan hutniczej „Solidarności” ks. Tadeusz Zaleski-Isakowicz powiedział, że Eugeniusz Koch ps. „Biały” donosił na jego psa. Tymczasem były to bardzo ważne informacje. Po dwukrotnych napadach w połowie lat 80., ks. Zaleskiemu podarowano psa do obrony. Podany esbekom przez „Białego” portret psychologiczny tego psa: czy jest łagodny, czy agresywny, jak odnosi się do nieznajomych, co lubi jeść, mógł być bardzo pomocny w razie kolejnego napadu.
Dla ks. Zaleskiego bolesna była wiadomość, że donosicielem o pseudonimie „Jarek” okazał się jego dobry znajomy i współpracownik z Towarzystwa Brata Alberta Wacław Rusek. „Był kiedyś klerykiem, potem pracował w hucie. Był cenionym donosicielem. Jego zadaniem było rozpracowywanie nowohuckich księży: ks. Kazimierza Jancarza, ks. Władysława Palmowskiego i mnie” – powiedział ks. Zaleski.
Dodał również, że w udostępnionych mu przez IPN aktach jego inwigilacji znalazły się także kryptonimy księży – tajnych współpracowników. „Akta IPN nie są tylko świadectwem załamań ludzkich. Jest tam także wiele świadectw bohaterstwa ludzi (także księży i zakonnic), którzy nie dali się złamać. Nie chcę być lustratorem archidiecezji krakowskiej. Jestem dumny z przynależności do tej archidiecezji. Będę do końca życia wdzięczny ks. kard. Franciszkowi Macharskiemu za obronęmojej osoby. Proces beatyfi-kacyjny Jana Pawła II jest jednak dobrą okazją do wyjaśnienia sprawy agentury, w duchu prawdy i miłosierdzia. Prawdy nie trzeba się bać” – stwierdził Zaleski.
Bogdan Gancarz (Krakowski Gość Niedzielny)