Handel w supermarketach szczególnie razi w niedziele. Drzwi osiedlowych
sklepów w dni świąteczne także bywają otwarte, a denerwują mniej.
Po „Gottwaldzie”
W Nowym Testamencie tylko raz możemy przeczytać, że Pan Jezus się zdenerwował. Mało tego – zareagował bardzo emocjonalnie i ostro. On, który wybaczał celnikom i prostytutkom, wygnał handlarzy ze świątyni. Z domu rodzinnego mam Pismo Święte w obrazach. Ilustrator nie pozostawił tu cienia wątpliwości. Widać Chrystusa pędzącego z przedsionka sanktuarium plugawych kramarzy. A przecież ta właśnie scena była dla mnie zawsze jakoś tam dziwna. Mama zabierała mnie od dziecka na zakupy i jakoś nie pasowało mi, że pani z pawilonu ze słodyczami czy panie z warzywnego sklepu na parterze naszej kamienicy są „handlarzami”, których trzeba wypędzić. Parę lat później stałem się regularnym klientem Księgarni św. Jacka przy ul. 3 Maja, w której „handlarze” byli już całkiem blisko sacrum. I wtedy na swój własny użytek znalazłem sobie wytłumaczenie tamtej biblijnej sceny. Może się mylę – niech mnie rozstrzelają argumentami uczeni teologowie – ale tak sobie wymyśliłem, że to wcale nie kupcy byli przedmiotem gniewu Zbawiciela. Że tu chodziło o handel z Bogiem. Panie, załatw mi jakąś moją sprawę, a ja w zamian zapalę Ci świeczkę, dam ubogiemu jałmużnę, będę dobry dla kogoś. Dlatego kaplica przy (a nie w hipermarkecie) nie wydawała mi się niczym bulwersującym.
Marketing Silesia City Center był rewelacyjny. Intrygujące billboardy, rozpowszechnienie informacji, że firma chce ocalić poprzemysłowe zabytki, że powstaje w ten sposób w zaniedbanym Dębie ok. 2000 miejsc pracy. Chęć ratowania pokopalnianego pejzażu to oczywiście lipa. „Gott-wald” (śmieszne, że nazwisko komunistycznego przywódcy Czechosłowacji nie dość że niemieckie, to jeszcze przetłumaczone przez pisarza-opozycjonistę na „Bożylas”) przestał właściwie istnieć już pod koniec lat siedemdziesiątych. Z całej kopalni został szyb „Jerzy”, nazwany tak na cześć kardynała Georga Koppa, parę zabudowań (wśród nich szybowa maszynownia, miejsce kontrowersyjnej kaplicy) i trochę górniczych gadżetów (wagoniki, koło wyciągowe). Myślę, że spece od reklamy nie przewidzieli, że kaplica rozsławi centrum na cały kraj za darmo.
Chłopak z Liverpoolu
Poszedłem się pomodlić do św. Barbórki. Kaplicy pilnował ochroniarz. Zapytałem, czy dużo ludzi przychodzi, odpowiedział, że sporo. W środku klęczały trzy starsze kobiety z wyładowanymi reklamówkami. Kiedy wychodziłem, usłyszałem język angielski. Zapytałem, co tu sprowadza cudzoziemców. Joanna, studentka z Gliwic, objaśniła mnie, że do przyjazdu tu zmusił ją jej znajomy, gość z Liverpoolu, którego niesłychanie podekscytowały telewizyjne newsy.