67-letni Aleksander Doba, który samotnie przepłynął kajakiem przez Ocean Atlantycki z Lizbony do brzegów Florydy został uhonorowany w czwartek wyróżnieniem Amicus Poloniae. Przyznał, że marzy o kolejnej wyprawie: przepłynięciu w druga stronę: z USA do Europy.
"Ludzie nie bójcie się marzyć! A potem starajcie się te marzenia zaplanować, a plany realizować. A potem mieć wielką frajdę i satysfakcję" - powiedział Doba podczas uroczystości jaką odbyła się w czwartek w ambasadzie RP w Waszyngtonie.
W dowód uznania dla kajakarza, który 19 kwietnia dopłynął do brzegów Florydy, kończąc rozpoczętą w Lizbonie 5 października wyprawę przez Atlantyk, ambasador Ryszard Schenpf uhonorował go wyróżnieniem Amicus Poloniae. "Pan rozsławił imię Polski, pokazał, że Polacy mają hart ducha i nie poddają się w trudnych sytuacjach. To marzenie, żeby taki wizerunek Polaków i Polski reprezentować tutaj w Stanach Zjednoczonych" - powiedział Schnepf.
Kajakarz przyznał, że myśli już o następnej wyprawie. "Przede mną jest jeszcze etap przepłynięcia Atlantyku ze Stanów Zjednoczonych do Europy. To jest moje marzenie. Ale czy je przekuję w plan i realizację - nie wiem. Chciałbym" - powiedział. Najbliższa, pewna wyprawa jaka go czeka, to jak podkreślił z uśmiechem powrót samolotem do rodziny do Warszawy.
67-letni Doba, emerytowany inżynier mechanik z Polic koło Szczecina i kajakarz z pasji, zmierzył się z Atlantykiem po raz drugi. W 2011 r. jako pierwszy człowiek samotnie przepłynął Atlantyk kajakiem, wykorzystując jedynie siłę własnych mięśni. Wówczas przepłynął ocean w najwęższym miejscu, płynąc z Afryki do Brazylii. Tym razem Doba przepłynął ocean w najszerszym miejscu - z Lizbony na Florydę w USA. W prostej linii pokonał ok. 9 tys. km, ale zrobił dodatkowo około 2-3 tys. km, gdyż przez pierwsze miesiące wyprawy sztormy w trójkącie bermudzkim spychały go z trasy; a jego kajak kręcił się w kółko i robił pętle.
"Między kontynentami żaden kajakarz jeszcze nie przepłynął Atlantyku, ja jestem pierwszy. Przede mną trzech kajakarzy przepływało Atlantyk, ale wszyscy startowali z wysp i kończyli na wyspach, a nie od kontynentu" - podkreślił Doba.
Kajakarzowi nie udało się jednak - jak planował - dobić na Florydę już w połowie lutego. Po 142 dniach od rozpoczęcia wyprawy musiał ją przerwać. W styczniu silne wiatry i prądy, zupełnie nietypowe jak na tę porę roku, zaczęły go spychać i zawracać w stronę Europy. Przeszedł pięć sztormów i jeden z nich spowodował zerwanie steru. Konieczna była naprawa. Jedynym możliwym miejscem jej dokonania były Bermudy. Kajakarz odmówił jednak holowania czy jakiejkolwiek pomocy w dotarciu do Bermudów, gdzie ster naprawiono. Po miesiącu Doba został przetransportowany i zwodowany dokładnie w tym miejscu, w którym w styczniu wiatry i sztormy zepchnęły go z trasy. W czasie wodowania załamał się pałąk, ważny element konstrukcji kajaka, dzięki którym w przypadku wywrotki wracał do pozycji wyjściowej, czyli był niezatapialny. Mimo to Doba zdecydował dokończyć wyprawę bez pałąka, co wiązało się z dużym ryzykiem wywrotki, ale z drugiej strony kajak mógł szybciej płynąć.
"Entuzjazm ludzi, którzy witali mnie w New Smyrna Beach (na Florydzie), wynagrodził wszelkie trudy" - zapewnił Doba. Wyznał, że ogromnie cieszą go też komentarze, które otrzymuje drogą elektroniczną od rodaków, którzy piszą, że wzbudził u nich pokłady dobrej energii i inspirację do działań. "Mam nadzieję, że wielu moich rówieśników dzięki mnie oderwie się od fotela i telewizora i gdzieś ruszy?" - powiedział.
Doba zaczął przygodę z kajakiem dopiero w wieku około 40 lat. Zanim zmierzył się z Atlantykiem, przepłynął wzdłuż i wszerz Polskę; opłynął też kajakiem Morze Bałtyckie i Bajkał.
Na obchody 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego. Odbędą się one w Izniku niedaleko Stambułu.
Według śledczych pożar był wynikiem podpalenia dokonanego na zlecenie wywiadu Federacji Rosyjskiej.
Ryzyko, że obecne zapasy żywności wyczerpią się do końca maja.
Decyzja jest odpowiedzią na wezwanie wystosowane wcześniej w tym roku przez więzionego lidera PKK.
To efekt dwustronnych rozmowach ministerialnych w weekend w Genewie.
„Proszę was, abyście świadomie i odważnie wybrali drogę komunikacji pokoju”
Referendum w sprawie odwołania rady miejskiej jest nieważne ze względu na zbyt niską frekwencję.