Ponad 3 tys. Chińczyków zostało ewakuowanych z Wietnamu w rezultacie fali antychińskich rozruchów, jakie wybuchły z powodu chińskich wierceń naftowych w spornym rejonie Morza Południowochińskiego.
Rozruchy wybuchły po umieszczeniu przez Chiny platformy wiertniczej wartości 1 mld dolarów w rejonie Wysp Paracelskich, w części Morza Południowochińskiego uważanej przez Hanoi za swoją.
Doszło do starć wietnamskich demonstrantów z chińskimi robotnikami zatrudnionymi w chińskich firmach działających w Wietnamie. Gniew demonstrantów zwrócił się też przeciwko samym chińskim firmom i zakładom przemysłowym zbudowanym przez Chińczyków. Doszło do rozbijania szyb w oknach, bram a nawet murów zabudowań oraz licznych podpaleń.
Rozruchy wybuchły w ub. wtorek na południu Wietnamu, w przemysłowych rejonach niedaleko miasta Ho Chi Minh (byłego Sajgonu).
Według Xinhua, powołującej się na chińskie ministerstwo spraw zagranicznych, zginęło 2 obywateli Chin a ponad 100 zostało rannych, w tym wielu ciężko. Chiny mają wysłać w niedzielę 5 statków do portów wietnamskich w celu ewakuacji dalszych swoich obywateli.
W sobotę chińskie MSZ zaleciło obywatelom Chin aby powstrzymali się od podróży do Wietnamu a tym, którzy znajdują się w tym kraju aby nie opuszczali swoich pomieszczeń.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.